- Mamy coś do udowodnienia i mam nadzieję, że w sobotę odwrócimy ostatnie porażki z Górnikiem - mówił obrońca gospodarzy, Radek Dejmek. Ekipa z Łęcznej to wyjątkowo niewygodny rywal dla Korony (cztery porażki kielczan w ostatnich pięciu meczach - przyp. red.) ale też drużyna, która tkwi w potężnym kryzysie, czekając na ligowe zwycięstwo od 27 lutego.
Początkowe fragmenty sobotniego pojedynku zupełnie nie zapowiadały jednak, że przełamanie może przyjść na Kolporter Arenie. To złocisto-krwiści prowadzili grę i już w 9. minucie powinni otworzyć wynik. Bartłomiej Pawłowski z łatwością wbiegł w pole karne, a następnie przegrał pojedynek sam na sam z Sergiuszem Prusakiem.
Górnicy byli wyraźnie sparaliżowani ostatnimi niepowodzeniami. Korona natomiast konsekwentnie robiła swoje i w 22. minucie udokumentowała przewagę. Do odbitej od słupka piłki - po strzale głową Radka Dejmka - dopadł Airam Cabrera. Hiszpan znów pokazał, że wie gdzie trzeba się ustawić, dzięki czemu trafił do siatki po raz piętnasty w obecnych rozgrywkach.
ZOBACZ WIDEO - Ondrej Duda: Jeszcze nie chcę mówić, że mistrzostwo jest blisko
{"id":"","title":""}
Zdobyta bramka, i być może piknikowa atmosfera panująca na trybunach w związku z protestem fanów odpowiedzialnych za zorganizowany doping, odrobinę uśpiła zawodników Marcina Brosza. Ci zamiast pójść za ciosem, oddali pole męczącemu się w ataku pozycyjnym przeciwnikowi. Łęcznianie, chociaż wyglądali jak dzieci we mgle, doczekali się swojej szansy. W 40. minucie futbolówka po strzale Bartosza Śpiączki ostemplowała słupek.
Przerwa zadziałała mobilizująco na oba zespoły, przez co spotkanie w końcu się otworzyło. Nadal znacznie korzystniej w ofensywie wyglądali koroniarze i to oni mogli jeszcze bardziej odskoczyć Górnikowi. Blisko szczęścia był Pawłowski, ale tak naprawdę prawdziwą "setkę" miał Elhadji Pape Diaw. Senegalczyk z pięciu metrów uderzył prosto w stojącego na linii Veljko Nikitovicia!
W 62. minucie bardzo nieodpowiedzialne zachowanie Dariusza Treli mogło drogo kosztować miejscowych, lecz Grzegorz Piesio nie umiał skorzystać z "prezentu". Piłkarze Andrzeja Rybarskiego - zastępującego na ławce trenerskiej zawieszonego Jurija Szatałowa - z każdą upływającą sekundą ryzykowali coraz bardziej. Nadzieje na przełomowe punkty mógł im przywrócić doskonale znany w Kielcach Grzegorz Bonin - zabrakło precyzji.
Korona nieoczekiwanie straciła pewność siebie, cofając się bardzo głęboko do defensywy. Taka taktyka nie wróżyła niczego dobrego i kibice przekonali się o tym w 78. minucie, kiedy Bartosz Śpiączka wykorzystał rzut karny po zagraniu ręką Diawa. W emocjonującej końcówce szczęście zagrało z Górnikiem, a dokładniej z Sergiuszem Prusakiem, ponieważ to on obronił "jedenastkę" w wykonaniu Cabrery.
Scyzoryki zapisały na koncie trzynasty remis i na własne życzenie skomplikowały swoją sytuację w tabeli Ekstraklasy. Ich przeciwnik z kolei na pewno odetchnął z ulgą.
Korona Kielce - Górnik Łęczna 1:1 (1:0)
1:0 - Airam Cabrera 23'
1:1 - Bartosz Śpiączka 78' (k.)
Składy:
Korona Kielce: Dariusz Trela - Bartosz Rymaniak, Elhadji Pape Diaw, Radek Dejmek, Kamil Sylwestrzak - Siergiej Pilipczuk (67' Vladislavs Gabovs), Vlastimir Jovanović, Rafał Grzelak (80' Michał Przybyła), Aleksandrs Fertovs, Bartłomiej Pawłowski (72' Marcin Cebula)- Airam Cabrera.
Górnik Łęczna: Sergiusz Prusak - Paweł Sasin (85' Lukas Bielak), Jan Bednarek, Tomislav Bozić, Veljko Nikitović (65' Maciej Szmatiuk) - Leandro, Grzegorz Bonin, Radosław Pruchnik, Grzegorz Piesio (67' Tomasz Nowak), Przemysław Pitry - Bartosz Śpiączka.
Żółte kartki: Elhadji Pape Diaw (Korona) oraz Paweł Sasin, Jan Bednarek (Górnik).
Sędzia: Szymon Marciniak (Płock).
Widzów: 4503.
Sebastian Najman z Kielc