- Weszliśmy w mecz bardzo dobrze, ale to co martwi to, że nie wyciągamy wniosków z poprzednich spotkań. Raz można popełnić błędy, ale liczyliśmy, że na nich najlepiej się uczymy. Tym razem ta reguła się nie potwierdziła - mówił kilkanaście minut po ostatnim gwizdku szkoleniowiec Korony.
Sobotni mecz był bardzo podobny do niedawnego występu w Szczecinie. Tam także kielczanie prowadzili po golach Bartłomieja Pawłowskiego oraz Airama Cabrery i też zostali skarceni za proste błędy. - Zdawaliśmy sobie sprawę, że ten mecz będzie się ważył do samego końca. Była to dla nas wymiana ciosów, bardzo nam zależało na tym, żeby zrewanżować się drużynie z Łęcznej za poprzedni mecz na naszym terenie... szkoda bo były ku temu okazje - kontynuował Marcin Brosz.
Kolejny raz egzaminu nie zdała defensywa, czyli formacja, za którą jesienią złocisto-krwiści byli powszechnie chwaleni. Nerwowość i straty mogły przysporzyć kibiców Korony o duże nerwy. - Martwi słaba postawa zespołu w linii defensywy i to dotyczy nas wszystkich.
Goście z województwa świętokrzyskiego przegrali z Górnikiem, ale tak naprawdę załatwił ich jeden piłkarz - Jakub Świerczok. - Trafiliśmy na silnego przeciwnika. Szczególnie Kuba Świerczok postawił nam duże wymagania - zakończył 42-letni trener.
Zobacz wideo: Zbigniew Boniek: wybór Infantino to fajna decyzja dla Polski
{"id":"","title":""}
Źródło: TVP S.A.