Dzień przed sobotnim spotkaniem Sławomir Peszko obchodził urodziny. Występ przeciwko Koronie miał być prezentem, ale wiele rzeczy poszło nie tak jak powinno. - Nie wyobrażałem sobie, że stracimy w Kielcach cztery bramki. Stało się inaczej i wracamy do Gdańska bez punktów - powiedział reprezentant Polski.
Po udanej inauguracji "wiosny" i rozbiciu Podbeskidzia Bielsko-Biała wielu upatrywało w Lechii żelaznego faworyta starcia z kielczanami. Po końcowym gwizdków powodów do zadowolenia jednak nie było. - Tydzień temu cała drużyna wygrała, tym razem cała drużyna przegrała. Pozytywnym aspektem jest to, że grając w dziesięciu utrzymywaliśmy się przy piłce.
Mimo straty Gersona zawodnicy Piotra Nowaka ruszyli do przodu i niewiele brakowało a zniwelowaliby straty do minimum. - Nie wiem czy lepiej przegrać 2:1 czy 4:2 i zaryzykować, być może coś by się udało. Cieszy to, że mimo tej porażki podjęliście walkę w drugiej połowie - stwierdził Peszko.
Co było powodem porażki Lechii? Błędy indywidualne. - Rzut karny, czerwona kartkach, to krzyżuje nam plany. Jest to też konsekwencja kilku moich strat w środku pola. Powinienem lepiej dograć. Znowu kolejne punkty nam uciekają, a nie mamy ich za dużo. Pozostaje nam skupić się i punktować w pozostałych meczach.
Zobacz video: #dziejesiewsporcie: świetna obrona w hokeju