Sandecja podaje rękę Dawidowi Janczykowi. Ostatnia szansa?

 / Dawid Janczyk
/ Dawid Janczyk

I-ligowcy z Nowego Sącza rozpoczęli przygotowania do rundy wiosennej. Na pierwszych zajęciach w gronie 29 piłkarzy znalazł się słynny wychowanek biało-czarnych. Niespełniona nadzieja polskiego futbolu podejmuje kolejną próbę.

Podczas poniedziałkowej konferencji prasowej Sandecji Nowy Sącz przedstawiono nowego trenera Radosława Mroczkowskiego, ale też nadarzyła się okazja, by zapytać o Dawida Janczyka, który miał podjąć treningi ze swoim macierzystym klubem.

- Podjęliśmy takie rozmowy. Chłopak chciał przyjść potrenować, trener wyraził zgodę. Chcemy podać mu rękę, liczymy, że się odbuduje i wtedy może pomóc drużynie - skomentował prezes Andrzej Danek.

Faktycznie, 28-letni napastnik pojawił się na pierwszych zajęciach w 2016 roku. - Dawid może z nami pracować i wszystko będzie zależeć od niego. Ja zawsze jestem zwolennikiem dawania szansy, szczególnie zawodnikom miejscowym, wychowankom, piłkarzom z potencjałem. Jeśli się dobrze przygotuje, będzie pracował, czemu nie? - podkreślił trener Radosław Mroczkowski.

Szkoleniowiec podkreśla, że na ten moment nie ma mowy o podpisywaniu kontraktu z Janczykiem. Wszystko będzie zależało od zawodnika. - Najpierw praca. Okres przygotowawczy jest długi, więc będzie wystarczająco czasu, żeby sfinalizować kontrakt.

Aby ponownie zaistnieć w futbolu, Janczyk będzie musiał pokonać swoje słabości. Kiedyś za grube miliony przechodził z Legii Warszawa do CSKA Moskwa. Miał 20 lat i zaczął zarabiać ogromne pieniądze. Nie poradził sobie, dał się porwać uciechom tego świata. Zawodnik od lat ma problemy z alkoholem. Wątek ten szeroko poruszył w rozmowie z WP SportoweFakty Jan Kobyłecki z fundacji "Olimpijczyk", który pomaga piłkarzowi. - Powiedział mi kiedyś: "Jasiu, ja kocham pić".

Wychowanek Sandecji Nowy Sącz dostaje kolejną szansę wyjścia na prostą. Pierwszy raz po dłuższym rozbracie rękę wyciągnęła do niego Legia Warszawa na początku 2014 roku. Pod okiem Jacka Magiery przez kilka miesięcy trenował w rezerwach.

Potem przepadł, by w lipcu 2014 roku związać się z Piastem Gliwice. Znów miał do nadrobienia spore zaległości treningowe. Podjął walkę, ale Ekstraklasy nie zwojował. Rozegrał 3 mecze i nie strzelił żadnej bramki. Błysnął raz w Pucharze Polski, aplikując dwa gole GKS-owi Bełchatów. Rozegrał łącznie 5 meczów w I drużynie Piasta, by w kwietniu 2015 roku rozwiązać kontrakt. Tłumaczył, że odszedł z Gliwic żeby opiekować się ciężarną żoną.

Jan Kobyłecki twierdzi jednak, że problem leżał gdzie indziej. Janczyk stracił motywację do pracy, bo nie dostawał dużo szans. Znów sięgnął po alkohol...

- Im dłużej czekał, tym bardziej się załamywał. Opowiadał, że przyjdzie moment, że tego nie wytrzyma i pójdzie w cug. Zaczął od piwa, po zimowym okresie przygotowawczym w Turcji. I poszło. Nie widziałem już po nim zainteresowania grą - opowiadał w wywiadzie dla naszego portalu przedstawiciel fundacji "Olimpijczyk".

Dawid Janczyk znów dostał okazję na pokonanie problemów. Nie chodzi nawet o uratowanie kariery. Treningi i ewentualna gra dla Sandecji to ważny punkt na szlaku, na szczycie którego widnieje napis: "Nie zmarnowałem sobie życia".

Legioniści królami polowania. "To są bardzo okazyjne transfery"

Źródło artykułu: