Podbeskidzie Bielsko-Biała w poprzednim sezonie rzutem na taśmę zapewniło sobie utrzymanie w Ekstraklasie. Przed inauguracją obecnych rozgrywek w bielskim zespole postanowiono dokonać kadrowej rewolucji. Zespół opuściło kilku doświadczonych i zaawansowanych wiekowo zawodników, a w ich miejsce przyszli piłkarze bez doświadczenia na najwyższym szczeblu rozgrywek. Posadę trenera zachował Dariusz Kubicki, który podczas zgrupowania w Rybniku-Kamieniu czuwał nad przygotowaniami zawodników.
Włodarze Podbeskidzia marzyli, że zespół z Bielska-Białej będzie stać na nawiązanie walki z czołówką i wywalczenie miejsca w grupie mistrzowskiej. Jednak za kadencji Kubickiego Górale spisywali się fatalnie. Rozgrywki bielszczanie rozpoczęli od remisu z Zagłębiem Lubin, lecz w kolejnych spotkaniach nie pokazywali się z dobrej strony. Już w 2. kolejce Legia Warszawa pokazała Podbeskidziu miejsce w szeregu i wygrała aż 5:0. Jak się później okazało, nie była to najwyższa porażka bielszczan w tym roku.
Górale na pierwszy triumf czekali do 8. kolejki. Wówczas pokonali na wyjeździe Lech Poznań 1:0. W Bielsku-Białej zapanowała krótkotrwała euforia, ale już w następnym pojedynku Wisła Kraków sprowadziła Podbeskidzie na ziemię. Ekipa spod Klimczoka przegrała na własnym stadionie aż 0:6! Dla Kubickiego był to ostatni mecz w roli pierwszego trenera Górali. Decyzja o zwolnieniu była jak najbardziej słuszna. Podbeskidzie nie prezentowało żadnego stylu, a w poczynaniach zawodników nie było widać jakiejkolwiek taktyki czy waleczności.
Następcą Kubickiego został Robert Podoliński. - I zawodnicy i ja mamy coś do udowodnienia - mówił nowy trener tuż po objęciu posady w Podbeskidziu. Nie ma co ukrywać, przez kilka kolejek Górale udowadniali, że fatalny początek sezonu można puścić w niepamięć. W Bielsku-Białej zaczęto poważnie myśleć o czołowej ósemce. Bielszczanie po serii sześciu meczów bez porażki awansowali na dziewiątą lokatę.
Jednak końcówka rundy jesiennej w ich wykonaniu była fatalna. Podbeskidzie nie wygrało sześć razy z rzędu i spadło na ostatnią pozycję w tabeli. Zimę bielszczanie spędzą jako czerwona latarnia Ekstraklasy. Nic w tym dziwnego - Podbeskidzie jest jedyną drużyną w najwyższej klasie rozgrywkowej, która w tym sezonie nie odniosła zwycięstwa na własnym stadionie.
EkstraKLASA: Mateusz Szczepaniak
24-latek do Podbeskidzia dołączył w letnim okienku transferowym. Wcześniej był czołowym zawodnikiem Miedzi Legnica. W ekipie Górali Szczepaniak pokazał się z dobrej strony. Szybko wywalczył sobie miejsce w podstawowej jedenastce, a w rundzie jesiennej był najlepszym strzelcem Podbeskidzia. Na swoim koncie zapisał sześć trafień.
Po udanej rundzie zawodnikiem Podbeskidzia zainteresowane są czołowe kluby Ekstraklasy. Szczepaniak do zespołu z Bielska-Białej trafił na zasadzie wypożyczenia z Miedzi, a kwota wykupu wynosi 250 tysięcy złotych. Najprawdopodobniej rundę wiosenną spędzi on w Podbeskidziu, ale nie ma co ukrywać - może to być jego ostatnia runda w bielskim klubie.
EkstraKLAPA: Kontuzje
W trakcie rundy Robert Podoliński kilka razy narzekał na kontuzje w zespole. W zasadzie trudno wskazać zawodnika Podbeskidzia, któremu nic nie dolegało. Szkoleniowiec bielskiego klubu jako priorytetową uznał sprawę polepszenia jakości sztabu medycznego. - Dla mnie zdrowie piłkarzy jest bardzo ważną sprawą - mówił trener Górali.
W końcówce rundy na ławce rezerwowych brakowało zawodników, którzy mogliby odmienić losy spotkania. Swoją szansę otrzymywali gracze, którzy na co dzień występowali w III-ligowych rezerwach. Odkurzony został nawet Celestine Lazarus, który udanie załatał dziurę w obronie.
Lider: Brak
Lider Podbeskidzia Bielsko-Biała? Kolektyw. Trudno wskazać zawodnika, który brałby na swoje barki ciężar odpowiedzialności za wyniki. Wyróżnić można kilku piłkarzy. Na bramce świetnie spisywał się Emilijus Zubas, w obronie brylował Adam Mójta, w pomocy wyróżniali się Kohei Kato i Mateusz Możdżeń, a w ataku dobrze spisywali się Mateusz Szczepaniak i Robert Demjan. Jednak jak zapewniał trener Górali, siłą Podbeskidzia jest praca wszystkich zawodników.
Cytat: Robert Podoliński
- Ostatnie miejsce nieco zaciemnia obraz tego, co robił zespół w tej rundzie. Tak naprawdę graliśmy w ostatnich meczach głównie z czołówką ligi. Dystans do ósemki wcale nie jest duży, a do tego dzielimy punkty. Odkąd tu przyszedłem, to zdawałem sobie sprawę, że nie będziemy bić się o mistrzostwo Polski. Czeka nas ciężka praca. Dzięki chłopakom, których mamy w szatni ta strata jest praktycznie żadna - powiedział trener Górali po ostatnim w tym roku meczu.
Łukasz Witczyk
Święta tradycja. Piszczek i Olkowski zagrali z kumplami z Gwarka
{"id":"","title":""}