Od 3. minuty kielczanie przegrywali w Krakowie 0:1 po golu Denissa Rakelsa, ale szybko udało im się wyrównać, a od 58. minuty prowadzili już 2:1 za sprawą dwóch bramek Airama Lopeza Cabrery. Osiem minut później Hiszpan mógł skompletować hat-trick, ale jego strzał z rzutu karnego obronił Grzegorz Sandomierski, a w 79. minucie wynik meczu na 2:2 ustalił Rakels.
- Oglądaliśmy bardzo dobre spotkanie od pierwszej do ostatniej minuty. Cały czas coś się działo. Od początku musieliśmy gonić i pogoń za wynikiem kosztowała nas wiele sił. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że końcówka będzie należała do Cracovii, więc dlatego decydowaliśmy się na bardziej defensywne zmiany - mówi trener Korony, Marcin Brosz.
Opiekun złocisto-krwistych nie ma pretensji do Cabrery. - Był wyznaczony do strzelania rzutu karnego. Każdy zdaje sobie sprawę z tego, że rzut karny był momentem przełomowym, ale naszym problemem jest to, że dojeżdżamy z piłką do 20. metra i nie finalizujemy akcji. Pracujemy nad tym, ale ciągle musimy to doskonalić - tłumaczy Brosz.