Odrodzenie Macieja Wilusza. Przypomni się Adamowi Nawałce?

Miał dość ciągłego czekania na szansę, dlatego zdecydował się na wypożyczenie do Korony. W Kielcach szybko stał się ważną postacią najlepszej obrony w lidze i udowadnia, że nie zapomniał jak grać w piłkę. Czy Maciej Wilusz w końcu wychodzi na prostą?

W wieku 17 lat wyjechał do Holandii. Pobyt w kraju tulipanów miał być szansą na rozwój i idealnym startem do późniejszej kariery. Nie udało się. Zarówno w SC Heerenveen, jak i w Sparcie Rotterdam nie zdołał się przebić i debiut w Eredivisie pozostał w sferze marzeń. Po powrocie do Polski głośno zrobiło się o nim, gdy reprezentował barwy pierwszoligowego wówczas PGE GKS-u Bełchatów. Niespodziewane powołanie do reprezentacji, następnie transfer do Lecha Poznań i wielkie nadzieje, że od teraz będzie już zdecydowanie lepiej.

To nie tak miało być

W połowie lipca 2014 roku Kolejorz rywalizował na wyjeździe z estońskim JK Nomme Kalju w ramach II rundy eliminacji Ligi Europy. Skończyło się na kompromitującej porażce poznaniaków 0:1. Na murawie przez pełne 90 minut przebywał Maciej Wilusz, dla którego był to oficjalny debiut w barwach nowej drużyny. Nikt wtedy nie przypuszczał, że będzie to jeden z jego nielicznych występów.

- Każdy zawodnik chce czynić postępy i iść do przodu. Przychodząc do Poznania chciałem być mocnym punktem Lecha. Początki może nie były dobre w moim wykonaniu, ale później czułem się coraz lepiej, wierzyłem, że stanę się filarem. Niestety kontuzja pokrzyżowała plany, a po powrocie do zdrowia nie układało się to tak, jakbym sobie sam zakładał i oczekiwał - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty.

Problemy Wilusza zaczęły się po urazie barku - doznał go podczas ligowego starcia z Legią Warszawa (2:2). Urodzony we Wrocławiu zawodnik przeszedł rehabilitację, ale nie potrafił po niej przekonać do siebie sztabu szkoleniowego, na czele z Maciejem Skorżą. Jedyne na co mógł liczyć, to gra w trzecioligowych rezerwach Lecha. - Nie było żadnego zwątpienia w tym czasie. Ciągle pracowałem na swoją szansę, wierząc, że w końcu ją dostanę - zapewnia.

Mimo ciężkich doświadczeń nie ma żalu do Skorży za brak prawdziwej okazji do zaprezentowania swoich umiejętności. - Nie myślę w kategoriach żalu. Wiadomo, że każdy zawodnik, który nie gra jest zły. Każdy chce grać i się rozwijać. Trener Skorża miał jednak swój plan i ja nie mogłem nic zrobić.

Maciej Wilusz
Maciej Wilusz

Kieleckie odrodzenie

Pod koniec letniego okienka transferowego pojawiło się światełko w tunelu. Odejście z Korony jej kapitana i podstawowego stopera Piotra Malarczyka zmusiło działaczy z Kolporter Areny do szybkiego załatania ubytku w kadrze. Wybór padł na Macieja Wilusza. 27-latek został wypożyczony do końca obecnego sezonu i z miejsca stał się kluczową postacią w układance Marcina Brosza. To właśnie dzięki zmianie otoczenia po raz pierwszy od ponad roku wystąpił w Ekstraklasie.

- Gdy pojawiła się opcja wypożyczenia, czułem, że jest możliwość powrotu na boisko. W Lechu niestety nie dostawałem tych szans i pierwsza moja reakcja była taka, że to dobry pomysł - powiedział.

Dla złocisto-krwistych rozegrał do tej pory osiem meczów, za które zebrał bardzo pochlebne recenzje. O tym jak dobrze wkomponował się w formację defensywną Korony najlepiej świadczą liczby. Drużyna z województwa świętokrzyskiego nie tak dawno pozostawała bez straty gola przez 397 minut (do 14. kolejki, gdy przegrała z Termalicą 0:1 - przyp. red.). Na wyjazdach jako jedyna ciągle jest niepokonana. A na dodatek ma najmniej straconych bramek.

- To wszystko dzięki dobrej pracy całego zespołu. Dobrze się uzupełniamy, dlatego tak to wygląda - przyznał Wilusz. Piłkarz nie ukrywa, że z każdym dniem odżywa i nabiera ochoty do jeszcze cięższej pracy. - Czuję się bardzo dobrze. Wychodzę na boisko i gram, a to było dla mnie najważniejsze po dłuższej przerwie. Wiem, że jeszcze dużo pracy przede mną, tak samo jak i przed całą drużyną, bo w każdym meczu walczymy o punkty - stwierdził. To, co cieszy go najbardziej, to fakt, że jest zdrowy.

Reprezentacja? Jeszcze nie teraz

Rosnąca dyspozycja obrońcy jest dostrzegana w środowisku. Nie chodzi już tylko o nominacje do jedenastki kolejki, ale przede wszystkim ewentualny powrót do Poznania przed czasem. Coraz głośniej mówi się bowiem o tym, że włodarze Lecha chcieliby ściągnąć Wilusza już w styczniu. Co na to główny zainteresowany? - Skupiam się na tym, co jest dzisiaj. Najważniejsza jest dla mnie gra dla Korony. Zobaczymy, co czas pokaże.

Z zespołu mistrza Polski z pewnością byłoby mu znacznie bliżej do kadry narodowej, w której jak dotąd wystąpił cztery razy. - Nie myślę na razie o tym. Nie jest to oczywiście temat zamknięty, ale nie skupiam się na tym jakoś specjalnie mocno - zaznaczył.

Były gracz MKS-u Kluczbork nie chce niczego przyspieszać. I kto wie, być może cierpliwość się opłaci? - Wszystko po kolei, krok po kroku. Nie wybiegam myślami w przyszłość. Nie ma co ukrywać, że gra dla reprezentacji to wielkie wyróżnienie, ale na dzień dzisiejszy skupiam się na tym, żeby wrócić do formy i grać jak najlepiej na polskich boiskach.

Sebastian Najman

Źródło artykułu: