Przełamanie snajpera Sandecji. "Nieważne kto strzela"

Aż cztery kolejki czekał na gola Arkadiusz Aleksander. Ósmej bramki w sezonie doczekał się w starciu z Wigrami Suwałki. Sądecka drużyna dzięki temu pokonała rywala i zdobyła cenne punkty.

Zdobycz ma tym większą wartość, bo dla Sandecji potyczka 15. kolejki nie była spacerkiem. Trudno było przebić się przez szyki obronne nastawionego na kontrataki rywala. - Był to typowy mecz do pierwszej bramki, na 1:0. Tak też się skończył. Nie ważne kto te bramki strzela. Cieszę się z wygranej, bo mieliśmy trudny okres. Poprzedni mecz nam nie wyszedł, przegraliśmy w Bełchatowie. Chcieliśmy się odbudować, a tabela pokazuje, że zespoły z dołu tabeli też punktują - zauważył Arkadiusz Aleksander.

Tym razem pełną pulę zgarnęła drużyna zajmująca wyższą pozycję w tabeli. Sandecja po 14 meczach była dwunasta, Wigry piętnaste. Ekipie gospodarzy nie przeszkodziło nawet wykluczenie obrońcy Witalija Berezowskiego w 73. minucie. - Też trenujemy grę w osłabieniu i cieszę się, że dowieźliśmy to do końca. Ta druga żółta kartka była moim zdaniem trochę niepotrzebna, głupia. Wprowadziła nerwowość, której przy grze w pełnym składzie pewnie byśmy uniknęli - ocenił 35-letni napastnik.

Drużyna z Nowego Sącza miała kilku architektów tego małego sukcesu. Bez zarzutu spisał się w bramce Łukasz Radliński, bardzo dobre wejście z ławki zaliczył Bartosz Sobotka, od którego rozpoczęła się akcja bramkowa. Strzelec bramki znalazł się w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie.
 
- Bohaterem meczu jest cały zespół. Było widać, że biegaliśmy walczyliśmy. Słabo rozpoczęliśmy spotkanie, byliśmy chyba przemotywowani. Z biegiem meczu wyglądało to coraz lepiej. Cieszę się, że mieliśmy sytuacje i jedna z nich wpadła - podkreślił Aleksander.

3 punkty wywalczone w starciu z Wigrami Suwałki nie dały Sandecji ogromnego skoku w tabeli I ligi, ale pozwoliły za to odskoczyć na 6 punktów od strefy spadkowej i 5 od miejsca barażowego. - Chcemy być jak najdalej miejsc spadkowych, do góry na ten moment nie ma co patrzeć - zakończył Arkadiusz Aleksander.

Komentarze (0)