Kaka niejednokrotnie deklarował, iż marzy o finalizacji przygody z piłką na San Siro i chce reprezentować ukochany Milan do końca kariery. O tym, jak dalekie od ziszczenia w wybitnej większości okazują się honorowe deklaracje piłkarzy, przekonywaliśmy się już niejednokrotnie. Przypadek Brazylijczyka razi mnie jednak szczególnie. Mediolańczycy dostaną za Kakę 108 milionów funtów (drugie tyle pochłoną pośrednicy i sam zawodnik w czasie swojej posługi na Wyspach), co w dobie finansowego kryzysu jawi się jako gwiazdka spadającą z włoskiego nieba. Spoglądając więc na sprawę z perspektywy mediolańskiego budżetu i kieszeni Brazylijczyka, w finalizacji transferu nie byłoby absolutnie nic nadzwyczajnego, a odpowiedź odmowna sugerowałaby chyba umysłową chorobę. Dzieciakowi jednak ciągle mało!
Zdaniem brytyjskich mediów, Kaka zgodził się na transakcję z jednym drobnym zastrzeżeniem - pierwotnie oferowane mu zarobki zostaną powiększone o 20%! I to tylko po to, aby zrekompensować Brazylijczykowi brak możliwości gry w Lidze Mistrzów. Pod płaszczem urażonej ambicji, będącej owocną konieczności gry w przeciętnym angielskim klubie, ukrywa się nienasycenie i żądza pieniądza. Nie pomylę się szczególnie głosząc, że za kasę zarobioną w przypadku pozostania na San Siro piłkarz spokojnie mógłby utrzymać nie tylko siebie wraz z rodziną do końca życia, ale także zapewnić godny być minimum trzem następne pokolenia. Oferta z Anglii możliwości te znacznie rozszerzyła, wspaniałomyślność Kaki i troska o potomków (wszak sam za żywota pieniędzy przejeść nie zdoła) sięgają jednak znacznie dalej, o czym świadczy owe kosmiczne 20%.
Za chciwość Brazylijczyka potępić należy. Z pewnością na jeszcze większą burę zasługują jednak bezczelni szejkowie. Ćwierć miliarda funtów za piłkarza? Świat oszalał. Głupotą byłoby wymienianie w tym miejscu wszystkich pożytecznych spraw, na które można by przeznaczyć ową kwotę - zagłębienia się w podobną wyliczankę prędzej czy później poddałoby bowiem w wątpliwość sens całego piłkarskiego biznesu. Suma tak gigantyczna zasługuje jednak na momentalny przestój i chwilę refleksji. Jak chory jest świat, jak upośledzona stała się rzeczywistość, w której tak kosmiczną sumę przeznacza się na pozyskanie i opłacenie cyrkowca, showmana, którego przecież jedynym faktycznym zadaniem bawienie tłumów? Poddaję pod rozwagę i kończę niniejszy wywód, w oczekiwaniu na potakiwania (rzadkie) bądź cięgi (częste, bolesna acz ciało hartujące).