- Cieszę się przede wszystkim, że Akahoshi przypominał piłkarza, który wyjeżdżał z Polski na krótki epizod do Rosji - chwalił Czesław Michniewicz swojego zawodnika po ostatnim występie. Takafumi Akahoshi strzelił dwa gole Ruchowi Chorzów, a dzięki zwycięstwu Pogoń Szczecin umocniła się na pozycji wicelidera. To była popisowa partia samuraja. Po dublecie złapał swobodę w grze i pokazał kilka zagrań jak za starych, dobrych czasów.
Dobre czasy to sezon sprzed wyjazdu do FK Ufa. Akahoshi ruszył na podbój Rosji z 7 golami i 12 asystami w Ekstraklasie. Razem z Marcinem Robakiem wprowadził Pogoń do grupy mistrzowskiej i postanowili ruszyć na wschód. Pobyt Japończyka w Ufie był niewypałem. Zmagał się z dwiema kontuzjami, a gdy był zdrowy - pojawiał się na boisku od święta. Zagrał w dwóch meczach ligowych i jednym w Pucharze Rosji. Częściej pojawiał się w rezerwach klubu i na trybunach. Złośliwi żartowali, że jego największym sukcesem było zdjęcie z Hulkiem.
Minęło pół roku i FK Ufa zgodziła się na powrót Akahoshiego do Pogoni. Klub ze Szczecina miał 700 tysięcy euro w kieszeni i błyskotliwego pomocnika w kadrze. Problem w tym, że Japończyk nie pokazywał po powrocie nawet części tego, co potrafi. - Jestem gotowy na Ekstraklasę od zaraz - zapowiadał, ale rzeczywistość rozmijała się ze słowami. Dopóki trenerem Pogoni był Jan Kocian miał bilans: zero goli i asyst.
Następcą Kociana w Pogoni był aktualny trener Czesław Michniewicz. Akahoshi zaczynał współpracę w nowym szkoleniowcem od występów w rezerwach. - Po przyjściu do Pogoni nie chciałem niczego na siłę zmieniać. Wystawiłem w swoim debiucie ten sam skład - tłumaczył Michniewicz, który pomimo bezbarwnego okresu Akahoshiego, aprobował podpisanie z nim nowego kontraktu.
Obecny sezon rozpoczął się dla "Aki" pechowo. Wypadł na cztery tygodnie po inauguracji z powodu kontuzji. W końcu nadszedł jego czas. W 10. kolejce strzelił decydującego gola Jagiellonii Białystok, a po kilku dniach wspomniany dublet Ruchowi. Był pierwszym straniero, który strzelił gola dla Pogoni w sezonie. Na dodatek wskoczył za plecy Ediego Andradiny, a przed Julcimara pod względem występów dla Portowców.
- Nie zdawałem sobie sprawy, że tylko Edi ma więcej występów w Pogoni spośród obcokrajowców. Czuję się w Pogoni doceniany i wspierany. Gole cieszą, ale jeszcze bardziej cieszy, że dały drużynie zwycięstwo. Potrzebowaliśmy małego przełamania po serii remisów - stwierdził Japończyk.
Akahoshi przestał być cieniem samego siebie, gdy do Pogoni dołączył Władimir Dwaliszwili. To może być zbieg okoliczności, ale nawet Michniewicz zauważył, że obaj dobrze czują się w grze na małej przestrzeni. Poza tym powiększyła się grupa anglojęzyczna w szatni. Japończyk pokazuje też wiele ciekawego na treningach. W intensywnej gierce przed Jagiellonią był najczęściej chwalony za wybory. Akahoshi może trochę żałować, że akurat nadeszła przerwa na reprezentację.
W przyszłym tygodniu pomocnika czeka inne ciekawe wydarzenie zamiast meczu ligowego. Spotka się z rodakami grającymi w Ekstraklasie. Ambasador Japonii w Polsce - Makoto Yamanaka zaprosił wszystkich na spotkanie z Jej Cesarską Wysokością Księżną Takamado.
Akahoshi opowiadał w szatni, że zasadą na takich spotkaniach jest zakaz zadawania pytań. Można tylko odpowiadać. Michniewicz dworował ze swojego zawodnika, co będzie jeżeli gospodarz zapyta: czy strzelasz gole? Ledwie tydzień minął, a już może pochwalić się trzema.
{"id":"","title":""}