W Kielcach bez zmian. Korona nadal bardzo gościnna

To miał być występ Korony w wersji 2.0. Efektownej, skutecznej i wygrywającej. Skończyło się na 0:2 dla Górnika Łęczna. Goście komplet punktów zawdzięczają zabójczej skuteczności.

- Musimy uważać na Grześka Bonina - podkreślali przed poniedziałkowym meczem zawodnicy Korony. Doświadczony pomocnik przed laty był wiodącą postacią zespołu ze Ściegiennego. Teraz jego gole i podania dają punkty drużynie z Łęcznej. Nie inaczej było w spotkaniu kończącym 9. kolejkę.

Gospodarze wyszli odważnie, zresztą tak jak zapowiadali, z dwójką napastników w składzie. Ich starania o jak najszybsze pokonanie Silvio Rodicia miał wspierać między innymi debiutujący w żółto-czerwonych barwach Bartłomiej Pawłowski. Niestety dla przybyłych na Kolporter Arenę kibiców ani 22-latek, ani żaden z pozostałych podopiecznych Marcina Brosza, nie potrafił zrobić pożytku z długiego utrzymywania się przy piłce.

Jak należy grać pokazali więc goście. Była dokładnie 22. minuta, kiedy Leandro ruszył lewym skrzydłem, rozpoczynając tym samym pierwszy w tym meczu atak Górnika. Brazylijczyk świetnie obsłużył Bartosza Śpiączkę, a jego podanie wzdłuż bramki Zbigniewa Małkowskiego na trzecie trafienie w sezonie zamienił nie kto inny tylko Bonin. Odpowiedź kielczan? Nijaka. Głośno zapowiadana "nowa Korona" nie wyszła na pierwszą połowę. Jej najlepsze okazje miały miejsce w 35. i 44. minucie. Jednak w obu przypadkach Radek Dejmek oddał nieprecyzyjne strzały głową.

Miejscowi chcąc uniknąć trzeciej porażki przed własną publicznością potrzebowali impulsu. Czegoś, co pozwoli im wykrzesać z siebie chociaż minimalne pokłady jakości. W tym celu trener Brosz posłał do boju Tomasza Zająca. Efekt był żaden, co oczywiście odpowiadało spokojnie broniącej się ekipie Jurija Szatałowa. Łęcznianie nie musieli wznosić się na wyżyny swoich umiejętności, aby rozbijać chaotyczne ataki przeciwnika. W większości to sami koroniarze "za darmo" dostarczali im piłkę.

W końcówce, gdy Korona coraz bardziej ryzykowała, Górnik postawił na kontrataki. I znów wyszło na jego. W 72. minucie wynik podwyższył Grzegorz Piesio. Nie byłoby tej bramki, gdyby nie szybkie wyjście z piłką i wywalczony w ten sposób rzut wolny. Kilka minut później drużynę z woj. świętokrzyskiego mógł dobić Śpiączka. Ale zabrakło mu zimnej krwi.

Więcej goli już w Kielcach nie padło. Korona Marcina Brosza po raz kolejny pokazała, że u siebie jest niezwykle gościnna. Górnik z tej gościny skorzystał najlepiej jak umiał i odniósł drugie ligowe zwycięstwo z rzędu.

Korona Kielce - Górnik Łęczna 0:2 (0:1)
0:1 - Grzegorz Bonin 22'
0:2 - Grzegorz Piesio 72'

Składy:

Korona Kielce: Zbigniew Małkowski - Vladislavs Gabovs, Radek Dejmek, Maciej Wilusz, Kamil Sylwestrzak - Vlastimir Jovanović, Aleksandrs Fertovs (64' Marcin Cebula), Bartłomiej Pawłowski (55' Tomasz Zając), Łukasz Sierpina - Przemysław Trytko (64' Airam Lopez Cabrera), Michał Przybyła.

Górnik Łęczna: Silvio Rodić - Łukasz Mierzejewski, Maciej Szmatiuk, Lukas Bielak, Leandro - Tomasz Nowak, Łukasz Tymiński, Adrian Basta (16' Paweł Sasin), Grzegorz Bonin (78' Przemysław Pitry), Grzegorz Piesio - Bartosz Śpiączka (90+1' Radosław Pruchnik).

Żółte kartki: Maciej Wilusz, Marcin Cebula (Korona) oraz Łukasz Mierzejewski, Łukasz Tymiński (Górnik).

Sędzia: Szymon Marciniak (Płock).

Widzów: 5716.

Sebastian Najman z Kielc
[event_poll=52792]

Żurawski: gra Lecha to jest paradoks

Źródło artykułu: