Chyba jeszcze nie zdarzyło się w historii Ruchu Chorzów, aby piłkarz, który w meczu przeciwko Niebieskim przy Cichej zalicza hat-trick, a potem dokłada czwarte trafienie, słyszy z trybun swoje nazwisko. Tak było w poniedziałek w Chorzowie. Gdy dawna gwiazda Ruchu Arkadiusz Piech zdobył przy Cichej swojego trzeciego gola, z trybun słychać było skandowanie "Arek Piech, Arek Piech". W doliczonym czasie filigranowy napastnik dobił chorzowian zdobywając czwartą bramkę.
Łącznie piłkarz w pojedynkach przeciwko Ruchowi, czyli klubowi w którym wypłynął na szerokie ekstraklasowe wody, zdobył już sześć goli. Wcześniej do siatki Niebieskich trafiał grając w barwach KGHM Zagłębia Lubin, strzelając w dwóch pojedynkach po jednym golu. Po każdym z trafień w spotkaniach przeciwko Niebieskim piłkarz jednak nie cieszył się.
[ad=rectangle]
Nie dziwne, że podczas spotkania, a także po meczu sfrustrowani dość niespodziewaną porażką swoich ulubieńców fani Ruchu skandowali nazwisko piłkarza. - No pewnie, że to słyszałem. W Chorzowie są wspaniali kibice, którzy zawsze wierzą w swój zespół. Zawsze ich szanuję i myślę, że oni mnie także - powiedział napastnik.
Dzięki zwycięstwie przy Cichej PGE GKS Bełchatów otrzymał niezbędny tlen i wciąż ma szanse na pozostanie w ekstraklasie. - Teraz przed nami dwa ważne spotkania na własnym stadionie. Jeśli je wygramy to przybliżymy się do utrzymania - dodał Arkadiusz Piech.
[event_poll=52075]