Zespół z Chojnic w 2015 roku przede wszystkim remisuje. Z siedmiu jego wiosennych spotkań aż pięć zakończyło się podziałem punktów. Dwa pozostałe Chojniczanka jednak wygrała, więc do Byczyny, na spotkanie z ostatnim w tabeli Widzewem Łódź przyjeżdżała na pewno z nadzieją na dobry wynik. Długo wydawało się, że i tym razem podopieczni Mariusza Pawlaka zejdą z boiska z jednym punktem. Ostatnie minuty wstrząsnęły jeszcze ekipą przyjezdnych.
[ad=rectangle]
Bramkę na wagę zwycięstwa rywale zdobyli w 89. minucie. Ale to nie wszystko. W doliczonym czasie gry Chojniczanka wywalczyła rzut karny. Zmarnował go jednak Paweł Zawistowski. Ostatecznie goście przegrali 0:1, choć ich porażka mogła być jeszcze większa, ale widzewiacy, zwłaszcza w pierwszej połowie, razili nieskutecznością.
- Z kilku powodów bardzo długo wchodziliśmy w ten mecz. Widzew na początku stworzył sobie dobre sytuacje, ale ich nie wykorzystał. W drugiej połowie graliśmy już wyżej i chcieliśmy odbierać przeciwnikowi piłkę. Jeśli chodzi o końcówkę to czasem potrzeba szczęścia, a my go w sobotę po prostu nie mieliśmy - przyznał Pawlak.
Chojniczanka zajmuje obecnie ósme miejsce w tabeli i o ligowy byt może być w miarę spokojna. W zupełnie innej sytuacji jest walczący o życie Widzew. W sobotę łodzianie do końca wierzyli, że odwrócą kartę. Tym razem los dla ekipy Wojciecha Stawowego okazał się niezwykle łaskawy i jej ligowe konto zasiliły trzy bardzo ważne punkty. Szkoleniowiec Chojniczanki jest jednak pewny, że jego zawodnicy po porażce w Byczynie szybko się pozbierają.
- Nie udało nam się dzisiaj zdobyć żadnego punktu. Przegrywamy pierwszy raz w tej rundzie. Gratuluję trenerowi Stawowemu bardzo ważnego zwycięstwa. Nie ukrywam, że my na pewno nie przyjechaliśmy tutaj nie przegrać, tylko wygrać to spotkanie. Mamy za chwilę następne mecze i myślę, że w nich uzyskamy lepsze wyniki - przyznał opiekun ekipy z Chojnic.