Pogoń Szczecin wygrała w poprzedniej kolejce z Jagiellonią Białystok dzięki trafieniom Łukasza Zwolińskiego. To dopiero drugi sukces zespołu w 2015 roku. Po zimowych przygotowaniach zaliczył falstart, a jeszcze gorzej niż jego wyniki wyglądała gra. Dzięki trzem punktom zachował szansę na awans do ósemki.
[ad=rectangle]
- Bardzo cieszyliśmy się z tego zwycięstwa, które na pewno da nam kopa w następnych kolejkach. Jedziemy dalej - powiedział Hubert Matynia, który podobnie jak większość jego partnerów z Pogoni debiutował pod wodzą Czesława Michniewicza. Nowy trener ma teraz możliwość przepracowania mikrocyklu z podopiecznymi.
- Trener z nami rozmawia indywidualnie i to pomaga. Od każdego trenera mogę coś "wyciągnąć" dla siebie. Paradoksalnie procentuje więc fakt, że przez moją karierę przewija się tylu szkoleniowców. Cieszę się, że mam możliwość korzystać z ich warsztatu. W meczu z Jagiellonią próbowałem strzelić z dystansu. Nie wolno się bać, bo bez prób nie będzie goli. Kiedyś strzeliłem z tego miejsca do bramki w rezerwach, więc dlaczego miałem nie spróbować i teraz? - pytał retorycznie Matynia.
Przed Portowcami wyjazd na mecz z Cracovią. W 2015 roku inna drużyna z regionu gościła już przy Kałuży i zafundowała podopiecznym Podolińskiego zimny prysznic. II-ligowi Błękitni Stargard Szczeciński wygrali 2:0 i awansowali do półfinału Pucharu Polski. - Postaramy się strzelać Cracovii tak samo. To trudny teren, tym bardziej teraz, biorąc pod uwagę jak wygląda tam boisko. Będziemy chyba trenować na "dwójce", gdzie płyta jest podobna, żeby się przyzwyczaić - śmiał się młody defensor.