Korona nienasycona remisem w Poznaniu

Korona zagrała przeciw Lechowi bez kompleksów i była blisko osiągnięcia historycznego rezultatu w Poznaniu. - Radość w szatni była stłumiona - mówi kapitan kielczan, Paweł Golański.

Przed niedzielnym meczem w stolicy Wielkopolski gracze Korony nigdy wcześniej nie zdołali pokonać golkipera Kolejorza w potyczce przy ulicy Bułgarskiej. Podopieczni Ryszarda Tarasiewicza nie spoglądali na karty historii i zupełnie zasłużenie wywieźli z Poznania jeden punkt. - Niedosyt pozostaje. Radość w szatni była stłumiona - nie ukrywa jednak Paweł Golański. - Na boisku czuliśmy, że możemy wywieźć komplet punktów. Pierwsza połowa była pod naszą kontrolą. Graliśmy bardzo mądrze. Szkoda niewykorzystanego rzutu karnego. Jesteśmy wdzięczni naszym kibicom, bo byli słyszalni. Ten wynik to także ich zasługa - dodaje. 
[ad=rectangle]
Koroniarze stworzyli lepsze sytuacje od walczącego o fotel lidera Kolejorza. Piłkę w bramce Macieja Gostomskiego umieścili dwa razy, jednak jeden z goli został niesłusznie nieuznany. - Informację o tym, że była prawidłowa dostaliśmy już w przerwie. Błędy się zdarzają i nie mam o tę sytuację pretensji - komentuje Golański.

Ta opinia nie oznacza jednak, że kapitan kielczan nie ma pretensji do Jarosława Przybyła. - Jestem poddenerwowany sytuacją z końcówki meczu. Nie tak to powinno wyglądać. Jeśli pan sędzia przerywa mecz w takim momencie i próbuję dowiedzieć się z jakiego powodu, to nie tak powinno to wyglądać - mówi Golański, który opowiada o zdarzeniu, w którym arbiter zakończył pojedynek, mimo dogodnej okazji z rzutu wolnego. - Nie jestem młodym zawodnikiem, który podbiega, macha i przeklina. Żółtą kartkę dostałem z przedziału - dodaje.

Były reprezentant Polski uważa, że mecz wicelidera w środku tygodnia nie miał żadnego wpływu na wynik konfrontacji. - Mieli kilka dni, żeby odpowiednio przygotować się do tego spotkania. Każdy z nas jest profesjonalistą. Nie ma to większego wpływu. Znali wynik z Gdańska i to była dodatkowa motywacja. Nie było tych spotkań na tyle dużo, żeby narzekać na zmęczenie. Z boiska nie było widać żadnej różnicy. Żaden gracz nie oddychał rękawami - twierdzi.

Źródło artykułu: