Działacze w Jastrzębiu zachowują stoicki spokój, a piłkarze coraz bardziej się niecierpliwią

 / Znicz
/ Znicz

Targany problemami finansowymi GKS chce spokojnie przygotować się do startu rundy wiosennej - w której nadrzędnym celem ma być nie rozpaczliwa walka o utrzymanie - ale jak najwyższe miejsce w tabeli. Dzięki wypożyczeniom zawodników z ekstraklasy klub chce grać ofensywną, atrakcyjna piłkę - czym ma ponownie przyciągnąć na trybuny rzesze kibiców. Zgoła odwrotnie na całą sprawę patrzą zawodnicy, którzy nie dość, że zostali pozbawieni premii za ostatnie dwa lata, to jeszcze od września nie zobaczyli na oczy wypłaty w klubowej kasie.

Z zespołem pożegnali się już pomocnik Kamil Wilczek (odszedł do Piasta Gliwice) oraz obrońca Łukasz Pielorz (blisko podpisania kontraktu z Odrą Wodzisław). Batalie sądowe z klubem prowadzi defensywny pomocnik Bartłomiej Grabczyński - który za wszelką cenę pragnie opuścić GKS. Nie wiadomo jak po powrocie z urlopu, z ciepłych krajów zachowa się ostoja jastrzębian - jeden z najlepszych zawodników w rundzie jesiennej - czeski bramkarz Jakub Kafka.

Pomimo tych osłabień kadrowych spokojny wydaje się być dyrektor sportowy i II trener zarazem Mirosław Szwarga: - Nikt w klubie nie wykonuje nerwowych ruchów. Mamy za pasem święta, wiele wyjaśni się na początku roku, gdy rozpoczniemy treningi. Prowadzimy już wspólnie z trenerem rozmowy sondażowe i przymiarki transferowe.

W kuluarach wymienia się już pewne nazwiska. Z racji pochodzenia trenera Jerzego Wyrobka (zdobył z "niebieskimi" w 1989 r. ostatni tytuł mistrzowski - przyp. red.) spodziewać się należy "chorzowskiego" zaciągu być może chorwackiego bramkarza Marko Perdijicia, czy obrońcy Macieja Sadloka. Na liście życzeń I-ligowca jest także inny bramkarz Marcin Feć z Odry Opole - to na wypadek gdyby z klubu chciał odejść Kafka.

Spekulacje dotyczą jednak głównie wypożyczeń. W pierwszej kolejności chodzi o piłkarzy, którzy nie załapią się w klubach z ekstraklasy bądź ich młodzieżowych odpowiednikach. - W obecnej sytuacji rzeczywiście na zakupy nas nie stać - przyznaje szkoleniowiec Jastrzębia, który już w lipcu pozyskać chciał napastnika Ruchu Łukasza Janoszkę i właśnie Sadloka. Janoszka wolał jednak grać w GKS Katowice, zaś Sadlok postanowił zostać i powalczyć o miejsce w wyjściowym składzie Ruchu. Ciekawostką jest, że tym utalentowanym młodym obrońcą jastrzębski GKS interesował się już 3 sezony temu, ale wówczas zawodnik Pasjonata Dankowice nie przekonał do siebie trenera Wojciecha Boreckiego.

Trener Jastrzębia jest już po analizie list transferowych Ruchu Chorzów, Odry Wodzisław oraz Górnika Zabrze - Na razie jest za wcześnie, aby mówić o personaliach, o tym kogo bym widział w drużynie. Nie jest jednak tajemnicą, że jestem już po wstępnych rozmowach z kilkoma klubami o możliwości wypożyczenia pewnych zawodników. Teraz to jednak wszyscy myślą już bardziej o świętach niż o podpisywaniu kontraktów. Nasz zespół na pewno potrzebuje świeżej krwi, ale na to trzeba poczekać do stycznia. Na niektórych zawodnikach zawiodłem się w tej rundzie, ale z niewolników nie ma pracowników - podkreśla Wyrobek.

Nieco więcej rąbka tajemnicy uchyla dyrektor sportowy. - Potrzebujemy wzmocnień w każdej formacji. Rozglądamy się zwłaszcza za wysokim skutecznym napastnikiem, który potrafi grać tyłem do bramki. Ze względu na dużą ilość straconych bramek naszym priorytetem będą też obrońcy, bo większość bramek traciliśmy po indywidualnych błędach. Oprócz poszukiwań w ekstraklasie - będziemy się pilnie przyglądać wychowankom jastrzębskiego MOSiR-u zwłaszcza: Jadachowi, Hajczukowi i mojemu synowi - tak aby nie powtórzyła się sytuacja z Szymurą czy Okparą (obaj zostali wytransferowani bezpośrednio z jastrzębskiej szkółki odpowiednio do Górnika Zabrze i warszawskiej Legii – przyp. red.) W drużynie IV-ligowych rezerw wyróżniają się napastnik Żmuda i obrońca Wowra. Być może wszyscy oni pojadą z nami na obóz do Wisły - dodaje II trener.

Sytuacja finansowa w klubie jest nieciekawa, w dodatku 20 zawodników zostało wystawionych na listę transferową. Nasuwa się pytanie czy będzie miał kto uratować ligę dla Jastrzębia i czy w obliczu kłopotów finansowych nie będzie problemów ze startem w rundzie wiosennej? - Wystawiliśmy prawie wszystkich na listę transferową i nie ma w tym nic dziwnego. Jeśli ktoś będzie chciał odejść, to nie będziemy robić mu problemów. Wiadomo, że każdy chce polepszyć swoją sytuację. Uważam, że naraz wszyscy nie odejdą. Przecież sami z nikogo nie rezygnujemy. Klub na pewno wystartuje na wiosnę. Proszę się nie obawiać. Nieciekawa sytuacja jest nie tylko u nas. Również w Zabierzowie, Katowicach, Lublinie, Stalowej Woli czy Opolu- kończy Szwarga.

Również prezes klubu Joachim Langer jest spokojny o przyszłość futbolu w Jastrzębiu. - W klubie wcale nie jest tak dramatycznie jak przedstawiają to media. Mamy co prawdę zadłużenie, ale staramy się go systematycznie redukować. Jeśli chodzi o piłkarzy to wyznaję zasadę, że z niewolnika nie ma pracownika. Poza tym to, że 20 zawodników jest wystawionych na listę nie znaczy, że wszyscy odejdą! Zobaczymy ile klubów się nimi zainteresuje? W ich miejsce przyjdą inni - chętni do reprezentowania naszych barw. W ostateczności ligę dokończymy uzdolnionymi juniorami - mówi prezes.

Zgoła odmienne nastroje panują jednak wśród zawodników GKS, którzy stracili już resztki nadziei, że w tym roku zobaczą jeszcze zaległe pieniądze. 10 grudnia minęły trzy miesiące od momentu, odkąd nie dostają pensji. Większość z nich – wzorem swojego kolegi Grabczyńskiego - ma zamiar złożyć do PZPN wnioski o rozwiązanie kontraktu z winy klubu. - Prezes zwodzi nas już pół roku. Ciągle podaje nowe daty kiedy ureguluje zaległości. Zbliżają się święta, mieliśmy teraz dostać zaległe trzy pensje i znowu nic. Czy nasi działacze nie zdają sobie sprawy, że kilku z nas – zgodnie z obowiązującymi przepisami - jest już wolnymi zawodnikami, a w styczniu będzie nas jeszcze więcej? – kwituje retorycznie jeden z nich.

Jak udało się dowiedzieć portalowi SportoweFakty.pl - bieżące długi GKS Jastrzębie sięgają kwoty ok. 700 tys. złotych. Klub ma zadłużenie wobec: US (290 tys.), poprzedniego trenera Piotra Rzepki i nieukaranych zawodników (100 tys.), firmy ochroniarskiej (100 tys.), firmy autokarowej (ok. 80 tys.) oraz w stosunku do ZUS-u ok. 120 tys. złotych. (podpisana ugoda i spłaty w ratach przez 3 lata - przyp. red.)

Nadzieją na lepsze jutro jastrzębskiej piłki może być poniedziałkowe posiedzenie Rady ds. Sportu w miejskim magistracie, w którym w charakterze zaproszonego gościa będzie uczestniczył właśnie Mirosław Szwarga. - Szkoda, że miasto tak słabo interesuje się sportem - w tym piłką nożną. Mam nadzieję, że przywiozę do klubu pomyślne wieści, że w końcu prezydent Janecki podejdzie poważnie do spraw sportu, zdrowotnego stylu życia, czy inwestycji sportowych w mieście i doczekamy się większego wsparcia finansowego i reklamowego ze strony miasta we wszystkie dyscypliny sportu. (chodzi jeszcze o siatkarski Jastrzębski Węgiel oraz hokejowy JKH GKS – przyp. red.) Jak na razie to Jastrzębie wypada blado w porównaniu chociażby do okolicznych miast: Rybnika, Wodzisławia, Żor, Tychów czy Bielska-Białej. W Rybniku potrafią budować boiska ze sztuczną nawierzchnią, z kolei w Bielsku-Białej stworzyli sobie silny i bogaty klub. Jak jest u nas? Lepiej nie mówić! - podsumowuje dyrektor jastrzębskiego I-ligowca.

Komentarze (0)