Już przed rozpoczynającym mecz gwizdkiem arbitra, gołym okiem widać było, że murawa na PGE Arena Gdańsk pozostawia wiele do życzenia, ale problem ten dotyczy gdańskiego boiska nie od dziś. W pierwszej połowie po grząskim boisku lepiej poruszali się gospodarze, którym jednak brakowało wykończenia.
Dużą ochotę do gry wykazywał Bruno Nazario. To po faulu na Brazylijczyku w 6. minucie Stojan Vranjes oddał pierwszy celny strzał. Uderzona z rzutu wolnego piłka, trafiła jednak prosto w ręce, dobrze ustawionego Dariusza Treli. Kilka minut później wynik powinien ulec zmianie. Sebastian Mila wypatrzył wbiegającego prawą stroną Macieja Makuszewskiego, który znalazł się sam przed bramkarzem. Mimo iż wielu fanów widziało już piłkę w siatce, ta zatrzymała się na poprzeczce!
[ad=rectangle]
Lechia nie zniechęcała się i widząc ofensywną bierność gości z Bełchatowa, nadal odważnie atakowała. W 17. minucie dokładna centra ze strony Ariela Borysiuka spadła na głowę Kevina Friesenbichlera ale futbolówka zmierzała dokładnie tam gdzie stał Trela. Raz za razem szarpał Nazario, ale i jemu brakowało ostatniego podania.
Goście, którzy postawili na skomasowaną defensywę, pierwszy celny strzał oddali w 31. minucie. Wówczas to dośrodkowanie z prawej flanki, płaskim strzałem wykończył Maciej Małkowski, ale Mateusz Bąk był gdzie być powinien. Okazja ta pozwoliła uwierzyć przyjezdnym w możliwość skutecznego ataku i końcówka pierwszej odsłony była już wyrównana. Jedni i drudzy mogli zdobyć bramkę do szatni, ale najpierw Friesenbichler pogubił się w sytuacji sam na sam z golkiperem i dał się dogonić obrońcy, a w doliczonym czasie Bąk w dobrym stylu zatrzymał strzał Adriana Basty.
Drugą połowę gospodarze rozpoczęli z Antonio Colakiem, który na szpicy zmienił słabiutkiego Friesenbichlera. Zmiana ta miała być receptą na triumf i jak się później okazało, była nią.
W 53. minucie po przypadkowym odbiciu piłki ręką przez Mójtę, Nazario z ostrego kąta trafił w bramkarza. Biało-zieloni domagali się podyktowania jedenastki, ale arbiter słusznie puścił grę, nie widząc celowości tego zagrania.
Nie był to również dzień Mili. Reprezentant Polski notował dużo strat i błędów technicznych. Kilkakrotnie w kluczowym momencie źle przyjmował futbolówkę, a egzekwowane przez niego rzuty wolne grzęzły w murze.
W 64. minucie idealną okazję do ucieszenia publiki zmarnował Makuszewski, który z kilku metrów trafił prosto w Trelę. Znakomitą centrą popisał się w tej sytuacji Jakub Wawrzyniak. Arbiter nie zauważył iż w tej sytuacji Colak mocno popchnął, skaczącego do główki obrońcę i to wypracowało szansę jego koledze. Kilka minut później to PGE GKS Bełchatów powinien objąć prowadzenie. Kamil Wacławczyk zauważył błąd w ustawieniu Wawrzyniaka i idealnie obsłużył osamotnionego Arkadiusza Piecha. Jak nie padł gol, wie tylko sam snajper!
Losy meczu rozstrzygnęły się w ostatnim kwadransie. Dokładnie w 80 minucie po centrze z rzutu wolnego piłkę zgrał Piotr Wiśniewski, a twardo grający w powietrzu Colak wygrał starcie z Grzegorzem Baranem i skutecznie huknął pod poprzeczkę.
Gospodarze dowieźli zwycięstwo do końca, mimo iż kończyli w dziesiątkę. Drugie "żółtko" obejrzał bowiem Makuszewski za rzekome symulowanie w polu karnym.
Lechia Gdańsk - PGE GKS Bełchatów 1:0 (0:0)
1:0 - Antonio Colak 80'
Składy:
Lechia Gdańsk: Mateusz Bąk - Grzegorz Wojtkowiak, Rafał Janicki, Gerson, Jakub Wawrzyniak, Maciej Makuszewski, Ariel Borysiuk, Stojan Vranjes (73' Piotr Grzelczak), Bruno Nazario, Sebastian Mila (64' Piotr Wiśniewski), Kevin Friesenbichler (46' Antonio Colak).
PGE GKS Bełchatów: Dariusz Trela - Adrian Basta, Paweł Baranowski, Marcin Flis, Adam Mójta, Michał Mak (81' Łukasz Wroński), Patryk Rachwał, Grzegorz Baran, Maciej Małkowski, Kamil Wacławczyk (81' Paweł Komołow), Arkadiusz Piech (81' Sebastian Olszar).
Żółte kartki: Ariel Borysiuk, Rafał Janicki, Jakub Wawrzyniak, Piotr Wiśniewski (Lechia) oraz Adam Mójta, Adrian Basta (PGE GKS).
Czerwona kartka: Maciej Makuszewski /88'za drugą żółtą/ (Lechia).
Sędzia: Paweł Gil (Lublin).
Widzów: 9761. [event_poll=28383]