Derby Mazowsza nie dla Pogoni. "Wynik był gorszy niż gra"

Zespół z Siedlec w ostatnim spotkaniu 19. kolejki nie sprostał Wiśle Płock. Gra beniaminka była jednak zdecydowanie lepsza niż w poprzednich meczach.

W ostatniej kolejce Pogoń Siedlce w zimowej scenerii podejmowała Wisłę Płock, która w tym sezonie walczy o zgoła odmienne cele niż beniaminek. Przed spotkaniem oba zespoły dzieliło aż 20 punktów, na boisku jednak przewagi w tabeli kompletnie nie było widać.
[ad=rectangle]
- Graliśmy naprawdę nieźle w piłkę. Operowaliśmy ją bardzo dobrze ale nie przełożyło się to na wynik meczu. Mieliśmy przewagę w posiadaniu piłki, nie stwarzaliśmy sobie jednak sytuacji podbramkowych - przyznał po meczu Bartosz Tarachulski.

W rundzie jesiennej zespół z Siedlec miał wielkie problemy z grą w ataku pozycyjnym. W niedzielnym pojedynku beniaminek udowodnił, iż potrafi w tym elemencie zaskoczyć przeciwnika. - Miałem nadzieje przed spotkaniem, że uda nam się zdobyć trzy punkty. Mimo porażki z postawy moich graczy jestem zadowolony. Zawodnicy pokazali charakter a wiadomo przecież, iż drużyna z Płocka miała nad nami 20 punktów przewagi. Było ciężko jednak momentami nasza gra wyglądała bardzo dobrze - dodaje tymczasowy szkoleniowiec.

Dobrą postawę Pogoni dostrzegł również Marcin Kaczmarek, który komplementował grę rywali. - Gratuluję dobrego meczu rywalom. Wydaje mi się, że gospodarze zagrali bardzo ciekawe spotkanie i postawili nam wysoko poprzeczkę. My jednak okazaliśmy się skuteczniejsi i bardziej dojrzali - analizował trener zwycięskiej drużyny.

Nie była to udana runda dla zespołu z Siedlec. Beniaminek po 19. kolejkach zgromadził jedynie 15 oczek, które stawiają ekipę z Mazowsza w bardzo trudnym położeniu. Wobec słabych wyników zespołu pracę stracił trener Daniel Purzycki, który wywalczył z klubem awans do I ligi. Jaka więc przyszłość czeka beniaminka z Mazowsza?

- Mam nadzieję, że jeśli na wiosnę drużyna będzie grała taki futbol, to punkty w końcu zaczniemy zdobywać. Wierzę, że utrzymamy się w I lidze. Czeka nas ciężka praca i wszyscy musimy wziąć się do roboty - kończy Tarachulski.

Komentarze (0)