Górnik Zabrze w meczu z Lechią Gdańsk zaserwował kibicom prawdziwą huśtawkę nastrojów. Najpierw prowadził po bramce Mariusza Magiery, ale potem dwoma trafieniami dla gdańszczan odpowiedział Antonio Colak. Punkt w końcówce regulaminowego czasu gry drugiej połowy zapewnił zabrzanom Wojciech Łuczak, który wcześniej zmarnował kilka świetnych okazji strzeleckich.
Za nieskuteczność rezerwowemu dotychczas zawodnikowi Trójkolorowych oberwało się od kibiców z "piknika", którzy wyśmiewali nieudane zagrania Łuczaka i domagali się od Józefa Dankowskiego zmiany zawodnika. Szkoleniowiec nie ugiął się presji, a piłkarz odwdzięczył się za zaufanie bramką.
[ad=rectangle]
Po trafieniu Łuczak podbiegł do sektorów wyśmiewających go kibiców i pokazywał w ich stronę wymowne gesty m.in. przykładając palec do ust i będąc już odwróconym tyłem pokazując na koszulce swój numer i nazwisko.
Z niecodziennej celebracji bramki Łuczak tłumaczył się po meczu. - Kibice powinni przychodzić na stadion, żeby nas wspierać. Wiadomo, że człowiek na boisku próbuje skupiać się na grze, ale gdzieś kątem ucha słyszy się te epitety, które kibice krzyczą z trybun. My na to nie zasługujemy - przekonuje pomocnik Górnika.
Zawodnik śląskiej drużyny nie ukrywa, że spora część fanów Trójkolorowych prezentuje wysoki poziom. - W roli kibica chodzi o to, żeby wspierał swój zespół w tych dobrych, i tych trudnych chwilach. Takich przykładów jest mnóstwo, chociażby Torcida, która zawsze jest z nami i wielki szacun za to dla nich - kiwa głową z uznaniem Łuczak.
Co gracz zabrzan sądzi o "piknikach"? - Jest to grupa, która przychodzi tutaj, żeby się wyżyć i wyładować emocje. My gramy dla prawdziwych kibiców. Górnik ma ich naprawdę wielu i z tego się bardzo cieszę - puentuje zawodnik drużyny z Roosevelta.