Częstochowianie w sobotę pokonali zamykającą tabelę drugiej ligi Wisłę Puławy 1:0. Gola na wagę trzech punktów zdobył w 31. minucie Łukasz Kmieć, który po podaniu Dariusza Pawlusińskiego zdecydował się na uderzenie z około 25 metrów. Mimo interwencji Michała Leszczyńskiego piłka trafiła do siatki. Samo uderzenie było naprawdę pięknej urody. - Z doświadczenia już wiem, że miejsce w tabeli nie ma znaczenia i w każdym meczu trzeba się maksymalnie skoncentrować, by zwyciężyć. Trener już od początku tygodnia uczulał nas, że to może być najtrudniejsze spotkanie i cieszymy się z wygranej - mówi bohater Rakowa. - To nie ważne, że to ja strzeliłem bramkę. Cała drużyna na to zapracowała, a ja tylko wykończyłem sytuację. Zdecydowałem się na uderzenie i nawet nie wiem, czy przy tym strzale był rykoszet. Mieliśmy jeszcze kilka dogodnych sytuacji i choćby Wojtek Reiman mógł zdobyć gola i byłoby 2:0. Wtedy nie męczylibyśmy się tak w końcówce.
[ad=rectangle]
Nadal piętą achillesową ekipy Jerzego Brzęczka jest jednak skuteczność. W samym spotkaniu z Wisłą częstochowianie mieli co najmniej trzy znakomite okazje do podwyższenia wyniku. We wcześniejszym meczu wyjazdowym z Górnikiem Wałbrzych gracze Rakowa również razili nieskutecznością. - Nie ma co rozmyślać nad tym, choć oczywiście trzeba zrobić wszystko, by wykorzystywać sytuacje bramkowe. Na razie cieszymy się ze zwycięstwa i to jest dla nas najważniejsze. To już trzeci mecz z rzędu, kiedy nie tracimy bramki i nasza gra w ofensywie wygląda obiecująco. Wydaje mi się, że z meczu na mecz styl naszej gry wygląda coraz lepiej. Nie pozwoliliśmy ekipie z Puław na zbyt wiele i kontrolowaliśmy grę - podkreśla kapitan zespołu, Wojciech Reiman.
Po inauguracyjnej porażce w Rybniku częstochowianie wyraźnie złapali "wiatr w żagle". W trzech kolejnych spotkaniach czerwono-niebiescy zainkasowali komplet dziewięciu punktów i za każdym razem zachowali czyste konto. - Staramy się grać ciekawą piłkę dla oka i stwarzać sobie jak najwięcej okazji podbramkowych poprzez szybką wymianę podań. Parę akcji było w tym meczu, które mogły się podobać kibicom. W Rybniku nie wszystko wyglądało tak, jak powinno. Podobnie ze Stalą Stalowa Wola, ale wygraliśmy tamto spotkanie, ale dwa ostatnie mecze napawają optymizmem. Nie popadajmy jednak w hurraoptymizm. Stąpamy twardo po ziemi. To dopiero początek ligi i fajnie byłoby gdybyśmy grali tak przez cały czas - dodaje Reiman.
Raków dobrą passę będzie starał się podtrzymać w środę w Kluczborku w konfrontacji z MKS-em, który u progu drugoligowych rozgrywek prezentuje się wybornie. Gracze z Kluczborka nie znaleźli jeszcze pogromcy w tym sezonie i nie stracili nawet jednego gola. To będzie prawdziwy szlagier na drugoligowym froncie, bo spotkają się ze sobą lider z wiceliderem tabeli. - Jedziemy do Kluczborka z wiarą w zwycięstwo. To mocny rywal, którego bardzo szanujemy. Wierzę jednak, że jesteśmy w stanie tam zwyciężyć - puentuje Wojciech Reiman.