- W głowie siedzi to, że jednak się wygrywa i chce się utrzymać ten pozytywny rezultat. W drugiej części gry rozgrywaliśmy za wolno piłkę, a powinniśmy dobić rywala strzelając mu drugą i trzecią bramkę. Nad tym trzeba pracować, żeby unikać nerwówek. Podbeskidzie groźne kontrowało i mogło nas tym skarcić - mówił Marcin Pietrowski, który kolejny raz wystąpił na prawej obronie.
[ad=rectangle]
Dla wychowanka gdańskiego klubu taka pozycja to nic nowego. Wcześniej na niej grał jeszcze za Tomasza Kafarskiego, a ostatnio za Ricardo Moniza. - Na początku okresu przygotowawczego grałem na pozycji środkowego pomocnika, ale później trener przesunął mnie na prawą obronę, bo tam brakowało nam człowieka. W tej roli wystąpiłem w kilku sparingach i teraz trener mnie tak ustawia na treningach. Do zespołu ściągnięty został Mateusz Możdżeń, który został sprowadzony docelowo na tę pozycję i zobaczymy, jak to teraz będzie wyglądać.
W tym pojedynku większość akcji przechodziła przez lewą stronę, a Pietrowski wraz z Makuszewskim byli bezrobotni. - O tym decyduje środek pola, ale po meczu zwróciliśmy na to uwagę kolegom, bo praktycznie przez większość czasu akcje szły przez prawe skrzydło. W końcówce uwierzyliśmy chyba w to, że będzie nam zdecydowanie łatwiej i przez to musieliśmy skupić się na defensywie - zaznaczył 26-latek.
Kolejny raz potwierdziło się stwierdzenie, że Lechia Gdańsk słabo wygląda, jeśli chodzi o formację obronną. - Komunikacja jest na tyle dobra, że powinniśmy wygrywać mecze i nie tracić głupich bramek. Cały czas musimy jednak pracować nad tym, aby nie dopuszczać do zagrożenia - zakończył.