Można powiedzieć, że Widzew poniekąd z honorem pożegnał się z T-Mobile Ekstraklasą. W przedostatniej kolejce zwycięstwo, potem remis.
Marek Wasiluk: - Tak, jeszcze mogliśmy na boisku to bardziej udokumentować, bo w pierwszej połowie meczu z Zagłębiem trzeba było to spotkanie zamknąć i strzelić czy to rzut karny czy wykorzystać inną sytuację i byłoby 3:1 i mielibyśmy praktycznie spokój, a tak w drugiej połowie się zrobiło nerwowo. Dobrze, że "Kaka" strzelił piękną bramkę i znowu prowadziliśmy. Zagłębie musiało gonić. Taki ten mecz pewnie do końca byłby nerwowy.
Chcieliście przerwania meczu w Lubinie?
- Czy chcieliśmy? Jak Patryk Wolański dostawał w głowę czy w plecy, to wiadomo, że bramkarz nie skupi się na meczu, a to ważna pozycja. Nie może w takich warunkach grać.
[wrzuta=2ksvHW7pMjq,arturaa86]
Różnie układały się wasze kontakty z kibicami w tym sezonie, ale końcówkę można uznać chyba za udaną? Po spotkaniu w Lubinie dostaliście od nich specjalne koszulki.
- Odnośnie naszych kibiców, to naprawdę szacunek duży. Przez cały sezon nas dopingowali i wspierali także tylko dobre słowa można mówić po tej rundzie. Na pewno oni zasługują na ekstraklasę. To nie jest żadne lizanie tyłka z mojej strony tylko taka jest prawda. Nie zanosi się na to, żebym w Widzewie został na dłużej, także mogę im podziękować i powiedzieć, że są świetnymi kibicami.
[ad=rectangle]
Uprzedziłeś trochę moje pytanie. Jak dalej potoczy się twoja przygoda z piłką?
- Nie wiem tak naprawdę. Mam do 30 czerwca kontrakt. Na razie wracam do Białegostoku, do domu do żony, do córeczki. Jest urlop, zobaczymy co dalej. Nie mam planów.
I liga?
- Ogólnie chciałbym grać, czy będzie to ekstraklasa czy I liga. Potrzebuję grania. Ostatnio te kluby trochę często zmieniałem. Wiem, że jak złapię rytm, to będzie dobrze. Już nawet na tej lewej obronie ostatnio fajnie mi się gra. Potrzebuję tylko regularności.
Mogło być inaczej w tej rundzie, gdyby nie te pierwsze mecze?
- Po ludzku trochę pecha miałem. Gdzieś tam zabrakło szczęścia, w pewnym momencie trochę zaufanie do mnie podupadło. Na treningach starałem się jednak robić co w mojej mocy, żeby w takim momencie w którym wejdę nie zawieść. Wróciłem do gry i myślę, że ostatnie mecze były całkiem dobre w moim wykonaniu.
Wypadłeś ze składu przez swoją grę w tych dwóch początkowych spotkaniach czy przez coś innego?
- Pewnie tak, po tych dwóch meczach. Dostałem czerwoną kartkę, a w tym pierwszym spotkaniu ten rzut karny, to już dziś można sobie powiedzieć na spokojnie i z chłodną głową, że nie było prawa, żeby go gwizdnąć. Potem trochę pecha, wypadłem ze składu. Wracałem na pojedyncze mecze, a teraz te trzy ostatnie na lewej obronie i całkiem fajnie mi się grało. Szkoda, że sezon się kończy dla mnie.
Gdzie widziałeś siebie po tym mistrzowskim sezonie w Śląsku Wrocław?
- Nie ma co ukrywać, że miałem duży apetyt, aby w Śląsku Wrocław grać. Wiedziałem, że będą wzmocnienia, ale wtedy odeszli Darek Pietrasiak, Piotrek Celeban i Jarek Fojut w jednym momencie, a więc trzech stoperów. Ja byłem jedynym nominalnym stoperem i jakoś tak to poszło, że Marcin Kowalczyk z Mariuszem Pawelcem chyba zaczęli grać. Potem doszedł jeszcze Rafał Grodzicki. Jakoś tak wyszło, że nie potoczyło się to po mojej myśli, z różnych pewnie powodów. Zawsze winy zaczynam szukać u siebie, ale była taka sytuacja jaka była i trzeba było niestety ze Śląska odejść.
Dużo masz pecha w tej swojej karierze.
- Jestem w takim wieku, że czuję się naprawdę dobrze pod wieloma względami - i mentalnie, i fizycznie. Chce po prostu grać. Gdzieś tam zawsze trochę tego szczęścia może brakuje, trochę pewnie i umiejętności, nie ma co ukrywać i robić z siebie piłkarza. Tak jak jednak mówię - chcę grać i udowodnić, że wszystko jest w porządku. Czy to będzie ekstraklasa czy I liga, zobaczę od następnego miesiąca co to będzie. Mam dużo determinacji, żeby grać na dobrym poziomie.
Jaki to był sezon?
- Ciężko powiedzieć. Pół roku w Cracovii to całkiem można spisać na straty. Tu nie mogę powiedzieć, że z mojej tylko winy, bo robiłem wszystko, żeby w tej drużynie grać, a było takie podejście jakie było. Nie ma co do czego już wracać. W Widzewie ta końcówka fajna, jestem zadowolony z tych ostatnich trzech meczów na lewej obronie, bo bardzo dobrze się czułem fizycznie. I do przodu sporo grałem i z tyłu z też jakoś błędów nie było raczej.
I ta lewa noga ustawiona...
- I ta bramka w końcu wpadła z rzutu wolnego. Z końcówki jestem zadowolony, ale ciężko być zadowolonym po sezonie, gdzie mieliśmy założoną walkę utrzymanie. Mieliśmy bardzo młody zespół. Na to za bardzo nikt nie zwracał uwagi. Gdzieś tam punkty pogubiliśmy też trochę głupio. Kurczę, gdyby nie kilka głupio straconych punktów, to liczylibyśmy się w tej walce do końca. Trzeba sobie natomiast też powiedzieć, że po jesieni była bardzo trudna sytuacja. Wszyscy sobie zdawali sprawę, że to będzie mega ciężkie zadanie. Wydaje się, że my się żegnamy z honorem po nie najgorszych dwóch meczach. To tylko tyle. To tak naprawdę pocieszenie dla nas i dla kibiców.
Do ciebie przylgnęła pewna łatka.
- Zgadza się. Na tej pozycji na której gram, bramkarz i środkowy obrońca to najbardziej odpowiedzialne pozycje. Zawsze kibice czy media oceniają to tak, że błędy najczęściej robią obrońcy, ale te akcje gdzieś zaczynają się wcześniej. My jak robimy te błędy, to już takie, że nie ma czego zbierać. Taka jest prawda. Cieszę się z tych trzech ostatnich meczów, trener dał mi szansę na lewej obronie, żeby trochę odżyć i to się chyba udało.