Do utrzymania na zapleczu T-Mobile Ekstraklasy rybniczanie potrzebowali kompletu punktów w dwóch ostatnich pojedynkach sezonu oraz potknięć rywali. Gdy Idrissa Cisse dał śląskiej drużynie prowadzenie nadzieje odżyły. Przed upływem drugiego kwadransa z boiska wyleciał Mariusz Muszalik. - Szybko strzeliliśmy bramkę, a po czerwonej kartce mieliśmy się cofnąć. Przyjęliśmy taktykę, żeby jakaś kontra przyniosła nam jeszcze jedną bramkę - zaczyna Kamil Kostecki.
Jeszcze przed przerwą stan rywalizacji wyrównał Tomasz Mikołajczak. - Gol na 1:1 był kluczowy. Praktycznie od tego momentu stworzyliśmy jedną sytuację bramkową - przyznaje zawodnik ROW-u Rybnik. Przygoda zespołu z Gliwickiej w I lidze trwała zaledwie rok.
- Była ona bardzo krótka, tego nikt nie wyobrażał sobie w taki sposób. Jest mi bardzo przykro, że ROW spada - smuci się kapitan śląskiej skipy. - Średnio to wygląda, średnia jest też atmosfera. Teraz czeka nas lizanie ran i podnoszenie morale, bo nikt nie myślał, że Rybnik spędzi w I lidze tylko rok - dodaje Kostecki.
Na niepowodzenie beniaminka złożyły się porażki w najważniejszych pojedynkach sezonu w końcowej fazie rozgrywek. - Przegraliśmy dwa mecze, jeden zremisowaliśmy, tracąc bramkę w doliczonym czasie gry. Utrzymanie robi się zwycięstwami z bezpośrednimi rywalami. My tych spotkań zbyt mało wygraliśmy i zbyt dużo zremisowaliśmy, a kilka bardzo ważnych starć przegraliśmy i w efekcie spadamy - podsumowuje 30-letni pomocnik.
Na kolejkę przed końcem sezonu zielono-czarni mają na koncie aż piętnaście remisów. Pod tym względem w lidze nie mają sobie równych. - Szkoda tych remisów, szkoda straconych bramek w doliczonym czasie gry, które zabierały nam trzy punkty. Mam nadzieję, że uda się to wszystko posklejać i w następnym sezonie wystartować w II lidze z jak najlepszym składem i jak najlepszymi perspektywami - kończy Kostecki.