Przez pierwsze 45 minut podopieczni Henninga Berga zdawali się potwierdzać ostatnio krążącą opinię o tym, że są w stanie zagrać dobrze jedną połowę meczu. Tyle tylko, że dotychczas zadyszka łapała ich po przerwie. Tym razem było inaczej: mistrz Polski odrodził się właśnie po wznowieniu gry. - Przede wszystkim kontrolowaliśmy ten mecz. Jako zespół zagraliśmy może najlepsze spotkanie w rundzie i zasłużenie wygraliśmy - ocenił Miroslav Radović. - Dobrze się czuję, jestem w dobrej formie i muszę to do końca trzymać - dodał.
Zapytany o receptę na bycie niczym wino: im starszy, tym lepszy, odparł, że to również zasługa norweskiego szkoleniowca. - To niby nowa pozycja, na której się wymieniamy miejscami z Ondrejem i może to jest taki efekt. 2,5 roku temu z Ljubo miałem podobny styl gry, gdzie wymienialiśmy się pozycją i fajnie to wyglądało. Ondrej może nie jest podobny, ale ma podobną charakterystykę do Ljubo i w miarę dobrze to funkcjonuje. To zawodnik, który umie grać w piłkę, a ja zawsze powtarzam, że jeśli obok siebie masz dobrego piłkarza, tym lepszy sam jesteś. Wydaje mi się to dobrym pomysłem trenera, żeby grać z przodu z dwoma nominalnymi ofensywnymi pomocnikami - zaznaczył "Rado".
Serba zabraknie jednak w kadrze meczowej na spotkanie z KGHM Zagłębiem Lubin. W niedzielnym starciu z Zawisza Bydgoszcz pomocnik Legii zobaczył czwartą żółtą kartkę w bieżących rozgrywkach. Z tej sytuacji Radović nie robi dramatu. - Są zawodnicy, którzy czekają na swoją szansę i będą mogli ją wykorzystać. Jeśli miało się to stać, to może lepiej teraz niż później - nie ukrywał.