Pierwsza połowa meczu przy Bukowej była popisową partią Michała Maka i Adriana Basty. Ten pierwszy zanotował dwie asysty, zaś drugi wykonał tytaniczną pracę w obronie, często włączając się do akcji ofensywnych. Jego zagrania w pole karne siały popłoch w szeregach defensywnych GKS-u Katowice, a kiedy sam otrzymał piłkę obrębie "16" umiejętnie sytuację wykorzystał trafiając do siatki.
Po końcowym gwizdku - wieńczącym jego całkiem udany występ - prawy defensor bełchatowian był jednak wściekły. - W pierwszej połowie nasza gra wyglądała obiecująco. Mieliśmy wyjść, skontrować rywala i strzelić trzecią bramkę. Tymczasem zagraliśmy fatalnie i straciliśmy dwa punkty. Ten wynik jest dla nas jak porażka - przyznaje Basta.
Obrońca Brunatnych bił się w pierś. - Cały zespół zagrał po przerwie bardzo słabo, ale bramka obciąża moje konto. Na pewno patrząc na naszą grę w końcówce pierwszej połowy trener mógł być zadowolony, ale za to co pokazaliśmy po przerwie należy nam się mocna zj***a - posypuje głowę popiołem obrońca PGE GKS-u.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
- Nasza taktyka na drugą połowę była jasna. Mieliśmy grać to, co w pierwszej części gry. Rozszerzać pole gry i często grać skrzydłami. Tymczasem przez całą drugą połowę ani jednej akcji nie zrobiliśmy boczna strefą. Jeśli trener będzie mówił swoje, a my na boisku robić coś zupełnie innego, to trudno nam będzie myśleć o awansie - kręci głową z niedowierzaniem gracz drużyny ze Sportowej.