GKS Katowice w poniedziałek otrzymał zgodę na organizację imprezy masowej, ale dopiero w piątek - na kilkadziesiąt godzin przed pierwszym wiosennym meczem - Wicewojewoda Śląski podjął decyzję o zamknięciu "Blaszoka". Decyzja ta została przesłana do klubu drogą mailową, a tuż przed godz. 15:00 wersję papierową na Bukową dostarczył pracownik urzędu.
- Nie umiem się oprzeć wrażeniu, że zadecydowała czysta złośliwość. Przez ostatnie cztery miesiące żadne sankcje nie mogły zostać nałożone, bo nie organizowaliśmy imprezy masowej. Pozwolenie otrzymaliśmy w poniedziałek i gdyby wtedy nałożono na nas sankcje mielibyśmy więcej czasu na odwołanie. Tymczasem pismo otrzymaliśmy kiedy urząd był już zamknięty. Sposób dostarczenia uzasadnienia także pozostawia wiele do życzenia - wylicza Wojciech Cygan, prezes katowickiego klubu.
Mimo wszystko klub zamierza respektować decyzję. - Na "Blaszoku" nie zasiądą kibice, trybuna będzie zamknięta. W związku z tą decyzją wstrzymaliśmy dystrybucję wejściówek na mecz z Okocimskim. Będziemy chcieli kibiców, którzy zakupili bilety na zamkniętą trybunę wpuścić na trybunę główną. Nie będzie to łatwe, bo biletów sprzedaliśmy nieco ponad 2200 - przyznaje sternik klubu z Bukowej.
Trybuna główna katowickiego stadionu może pomieścić 3800 widzów, a łączna liczba sprzedanych biletów oscyluje wokół tej liczby. Organizatora czeka zatem trudne zadanie do wykonania. - Nasze działania będą skierowane pod tym kątem, żeby na tej decyzji nie ucierpieli kibice, którzy nam zaufali i kupili bilety na "Blaszoka" oraz karnety na rundę wiosenną - zapewnia Cygan.
- W poniedziałek zamierzamy złożyć odwołanie od decyzji o zamknięciu trybuny. Organem, do którego musi być ono skierowane jest Minister Spraw Wewnętrznych, który na ma jego rozpatrzenie 14 dni. Od jego dobrej woli zależeć będzie czy na mecz z GKS-em Bełchatów będziemy mogli wpuścić kibiców. Mamy nadzieję, że nasze odwołanie będzie skuteczne - puentuje szef klubu ze stolicy Górnego Śląska.