Podopieczni Marka Wleciałowskiego byli na prowadzeniu, a decydującego gola stracili w doliczonym czasie gry, kiedy piłkę do ich bramki skierował Rafał Kujawa. Zawiedziony wynikiem spotkania był bohater gospodarzy. - Remisowego rezultatu też byśmy nie przyjęli z zadowoleniem, bo zostaliśmy oszukani. Ileż razy można takie rzeczy wyprawiać? - wścieka się na sędziego, Daniel Feruga.
- Ludzie przyjeżdżają z Warszawy. Niby-miastowi, a tu słoma z butów wystaje. Sędzia wyzywa od najgorszych, przepraszam albo się szanujemy, albo nie. Ostatnio Adam Cieśliński padł w polu karnym po walce bark w bark z Marcinem Grolikiem i był karny dla Olimpii. Gdy Rafał Kurzawa został sfaulowany od tyłu nie dostaliśmy karnego, sędzia odwrócił głowę w drugą stronę, a graliśmy już w dziewiątkę. To, co tutaj się dzieje nie mieści się w głowie. Tego jeszcze nie przeżyłem. Mam dopiero 25 lat, ale takich rzeczy to nawet Mariusz Muszalik i Sławek Szary nie przeżyli - kontynuuje Feruga.
Z trzema punktami z Gliwickiej w ostatnim czasie wyjeżdżały Puszcza Niepołomice, Olimpia Grudziądz i Termalica Bruk-Bet Nieciecza. Szukając zwycięstwa śląskiego beniaminka przed własną publicznością trzeba sięgnąć pamięcią do 10. kolejki, kiedy Energetyk ROW Rybnik pokonał Górnika Łęczna.
- Jeden mecz, który był tutaj dobrze gwizdany, to ten z Górnikiem, który nie zrobił sztycha, a jest teraz na pierwszym miejscu. My z kolei dalej nie możemy się przełamać. Mamy na wiosnę dziesięć spotkań u siebie i z tego co się orientuję, to dziesięć razy zostaniemy przekręceni - dodaje zawodnik.
Wygrana nad piłkarzami Jurija Szatałowa to jedyny komplet punktów, jaki rybniczanie zdobyli na własnym boisku. - Mecz był pokazywany w telewizji. Myślę, że trzeba dzwonić do Orange Sport z prośbą, żeby wszystkie te dziesięć spotkań było transmitowanych. Chyba, że przywrócą starszych sędziów, bo ci młodzi naprawdę nie dają rady. Gdyby oddali te dwanaście punktów, które nam zabrali, to najprawdopodobniej moglibyśmy bić się z GKS-em Katowice o ekstraklasę - uważa 25-latek.