Po raz ostatni Dimitrije Injac zagrał w podstawowym składzie Lecha Poznań na początku maja zeszłego roku. Potem odszedł do Polonii Warszawa, gdzie z powodu kontuzji nie zrobił kariery. Latem bieżącego roku pomocną dłoń do Serba wyciągnął poznański klub, który podpisał z nim kontrakt.
Injac potrzebował trochę czasu, aby odzyskać w pełni zdrowie i przede wszystkim formę. W niedawno rozegranym spotkaniu z Legią Warszawa pojawił się na boisku na kilka ostatnich minut. Z Ruchem Chorzów zastąpił Rafała Murawskiego już w podstawowym składzie. - Dobór zawodników był spowodowany taktyką na to spotkanie. Chcieliśmy grać piłki za plecy wysoko ustawionych obrońców Ruchu, więc piłka latałaby nam Murawskim. Kierowałem się również tym, że Rafał grał ostatnio co trzy dni, a on nie ma przepracowanego okresu przygotowawczego i dodatkowo miał stan podgorączkowy dzień przed meczem. Jest to wartościowy piłkarz i wiedziałem, że może nam dać dużo wchodząc z ławki - opowiada Mariusz Rumak, trener Lecha.
- O tym, że zagram dowiedziałem się na ostatniej odprawie przed meczem. Cieszę się, że wyszedłem w pierwszym składzie. Bałem się, że zabraknie mi sił nawet w pierwszej połowie, ale mogłem biegać i czułem się świetnie - mówi Injac.
Serb piłkarsko nie wyróżnił się niczym szczególnym i w drugiej połowie opuścił boisko. Pokazał jednak swój charakter i mocno mobilizował kolegów do walki. - Tego potrzebujemy na boisku. Cieszę się, że każdy z nas dał z siebie wszystko - dodaje pomocnik Lecha.
W meczu z Ruchem lechici wygrali 4:2, a trzy bramki zdobyli w ostatnim kwadransie. - Jesteśmy profesjonalistami i walczyliśmy do końca. Na drugą połowę wyszliśmy z założeniem zwycięstwa. Straciliśmy przypadkowo drugą bramkę, ale nie poddaliśmy się i wygraliśmy. Zależało nam na tym po porażce w Legnicy - zakończył Serb.