Poznaniacy jednak musieli się sporo napocić, aby zgarnąć pod Jasną Górą trzy punkty. Częstochowianie postawili bowiem liderowi rozgrywek trudne warunki i momentami zmuszali Wartę do głębokiej defensywy. Podopieczni Marka Kamińskiego mogą mówić o dużym szczęściu, bo w 72. minucie rzutu karnego dla Rakowa nie wykorzystał Dawid Retlewski. - Wiedzieliśmy, że Raków jest wymagającym przeciwnikiem i to się potwierdziło. Chcieliśmy zdobyć jedną bramkę więcej. Myślę, że zagraliśmy dobre spotkanie pod względem charakterologicznym. Nie zabrakło nam ambicji i woli walki. Wywieźliśmy trzy punkty i to jest dla nas najważniejsze - podkreślał szkoleniowiec spadkowicza z I ligi.
Mimo porażki zadowolony z gry swojego zespołu był Jerzy Brzęczek. Opiekun Rakowa jest przekonany, że z taką grą czerwono-niebiescy pokuszą się o niejedną niespodziankę i przed zimową przerwą znacznie wzbogacą swój dorobek punktowy. - W naszym przypadku pozostaje spory niedosyt. Patrząc na dotychczasowe mecze rundy jesiennej, to było to nasze najlepsze spotkanie. Prócz ostatnich kilku minut, kiedy się odkryliśmy i rywale mieli okazję do kontr, to stworzyliśmy lepsze sytuacje. Muszę bardzo podziękować chłopakom, bo był to bardzo dobry występ w naszym wykonaniu. Nie mieliśmy szczęścia i nie wykorzystaliśmy rzutu karnego. Po naszym błędzie straciliśmy bramkę, która okazała się kluczowa i dała Warcie zwycięstwo. Myślę jednak, że nie musimy się wstydzić stylu gry w tym meczu. Jeżeli na takim poziomie będziemy grać w kolejnych meczach rundy jesiennej, to zdobędziemy jeszcze wiele punktów - zauważa Brzęczek.
Największą bolączką częstochowskiego zespołu w ostatnich spotkaniach są rażące błędy w defensywie w pierwszych minutach gry, które są niezwykle kosztowne i kończą się utratą bramek. Podobnie było w pojedynku z zespołem z Poznania, gdy już w czwartej minucie niefrasobliwość defensywy wykorzystał Grzegorz Rasiak. Jego gol okazał się na wagę trzech punktów dla Warty. - Jesteśmy na to uczulani, ale bramki są do siebie podobne. Wynikają one w szczególności z tego, że chcemy rozgrywać piłkę od bramkarza. Nie zawsze się to udaje i jeśli przeciwnik jest w takich momentach agresywny i do nas doskoczy, to powoduje to niedokładność. Tak, jak w tym meczu kończy się to stratą bramki. Oczywiście, nie chcemy popełniać takich błędów, ale z drugiej strony chcę, by drużyna uczyła się być jak najdłużej przy piłce i tworzyć akcję, a nie wybijać na oślep. To wymaga czasu i zdobycia doświadczenia przez zawodników. Ten mecz pokazał, że nie odstawaliśmy od rywala pod względem przygotowania fizycznego. Na pewno odbiegaliśmy od rywala cwaniactwem i wyrachowaniem. To niestety przychodzi z czasem. Tego nie da się kupić. Trzeba to wywalczyć i zagrać setki meczy na wyższym poziomie, żeby zrozumieć, jaka to jest różnica. Niektórzy zawodnicy może mniej byli widoczni w walce, ale jak byli przy piłce, to wiedzieli, jak ją zagrać i zaskoczyć naszą defensywę - mówi Brzęczek.
Szkoleniowiec Rakowa zdaje sobie sprawę, jaka różnica dzieli obie drużyny, zwłaszcza pod względem doświadczenia. Tacy gracze, jak Grzegorz Rasiak, Michał Goliński, czy Maciej Scherfchen mają na swoim koncie setki występów w najwyższej klasie rozgrywkowej, a Rasiak także w narodowych barwach i angielskiej Championship i Premiership. Podczas, gdy w częstochowskim zespole często szansę otrzymują zawodnicy z niższych lig. - Patrząc na personalia, to widać, że niektórzy zawodnicy Warty rozegrali kilkadziesiąt meczów w reprezentacji, a u nas są zawodnicy, którzy grali wcześniej w trzeciej i czwartej lidze. U nas dostali szansę i zbierają doświadczenie. Taką drogę obraliśmy i na dzień dzisiejszy nadal będziemy nią iść - puentuje Jerzy Brzęczek.