Stawowy wziął udział w krakowskiej Świętej Wojnie trzykrotnie, a cztery razy grał z Wisłą jako szkoleniowiec Arki Gdynia. Jeszcze ani razu po tych meczach nie cieszył się ze zwycięstwa, cztery razy zremisował, a trzy razy przegrał.
Historia lubi się powtarzać i tak jak przed 9 laty poprowadził Cracovię-beniaminka przeciwko "kasperczakowskiej" Wiśle, tak teraz występujące pod jego opieką w roli beniaminka ekstraklasy Pasy zmierzą się z Białą Gwiazdą, która jest na fali. W 2004 roku wiślacy przed derbami wygrali komplet 7 ligowych spotkań. Teraz do derbów Krakowa znów dojdzie w 8. kolejce, a Wisła ma za sobą serię siedmiu gier bez porażki. Wówczas zwycięska passa drużyny z Reymonta 22 skończyła się właśnie na bezbramkowym remisie z Cracovią.
- Do każdego meczu można znaleźć analogie. Wisła wtedy prezentowała się bardzo dobrze. Wtedy trenerem był Henryk Kasperczak, a teraz Wisła też ma bardzo dobrego szkoleniowca - Franciszka Smudę. Wtedy Wisła była mocna - naszpikowana gwiazdami. Dzisiaj w Wiśle też grają doświadczeni zawodnicy jeśli chodzi o grę w europejskich pucharach i reprezentacji Polski - zauważa Stawowy i dodaje: - Pamiętam jednak, że wtedy nie miałem takich problemów kadrowych jak teray. Mieliśmy szerszą kadrę niż teraz, ale brak Roka Strausa i Edgara Bernhardta nie będzie żadnym usprawiedliwieniem.
Trener Cracovii swoje debiutanckie derby darzy największym sentymentem: - Te derby cenię sobie najbardziej. Graliśmy z silną Wisłą na jej terenie przez 45 minut w osłabieniu po czerwonej kartce dla Marka Bastera. Pierwsze 45 minut graliśmy jak równy z równym, a w drugiej połowie była mądra obrona. Gdyby Witek Wawrzyczek ciut lepiej w końcówce przymierzył, to mogła być niespodzianka.
W rewanżu przy Kałuży 1 Wisła wygrała 1:0 dzięki podcince niezawodnego Tomasza Frankowskiego. - Nieco słabiej było na wiosnę, choć też to był mecz wyrównany. W obu tych meczach nie było "obrony Częstochowy" w naszym wykonaniu - mówi Stawowy.
Najgorzej opiekun Pasów wspomina swoje trzecie i ostatnie derbowe starcie. W sezonie 2005/2006 miało do niego dojść już w sierpniu w 4. kolejce, ale Biała Gwiazda wystąpiła o przełożenie meczu ze względu na walkę w eliminacjach Ligi Mistrzów z Panathinaikosem. Do spotkania doszło w końcu 22 listopada i Wisła gładko wygrała 3:0. - To była totalna klęska - Wisła nas zmiotła - nie ukrywa Stawowy.
Jego zespół wówczas był bardzo pewny siebie, ale przy Reymonta 22 spotkało go niemiła niespodzianka. - Byliśmy po bardzo dobrych występach. Gdybyśmy tamten mecz wygrali, bylibyśmy wiceliderem. Stąd się brała ta pewność siebie. Teraz sytuacja jest inna. Wisła punktowo wygląda lepiej od nas i jest faworytem tych derbów, ale w sporcie nie jest tak, że faworyt wygrywa.