Po ostatnich nienajlepszych wynikach osiąganych przez Lecha Poznań nikt w stolicy Wielkopolski nie wyobrażał sobie innego scenariusza niż zwycięstwo gospodarzy. Początek meczu wskazywał, że lechici bez większych problemów zainkasują trzy punkty, bo pierwszego gola zdobyli już w 4. minucie, a kwadrans później podwyższyli prowadzenie. - Weszliśmy w to spotkanie tak jak chcieliśmy, czyli mocno napierając na przeciwnika. W połowie pierwszej części meczu zaczęło brakować konsekwencji w naszej grze. Zawisza zaczął sobie stwarzać sytuacje, ale najważniejsze, że dowieźliśmy trzy punkty - opowiada Marcin Kamiński.
Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 3:2, a Zawisza w końcówce mógł doprowadzić do wyrównania. Z pewnością duży wpływ miało na to czerwona kartka dla Luisa Henriqueza w 55. minucie. W tym meczu znakomicie funkcjonowały skrzydła Kolejorza. W bocznych sektorach boiska błyszczał przede wszystkim Hubert Wołąkiewicz przesunięty na prawą obronę, który zanotował dwie asysty. - W tym meczu trzy punkty zapewniła nam nasza gra bokami - dodaje Kamiński.
Lech może cieszyć się ze zwycięstwa, ale musi wyciągnąć z tego meczu wnioski. - Straciliśmy dwie głupie bramki po stałych fragmentach. Szczególnie przy pierwszej popełniliśmy błąd. W nasze pole karne weszło więcej zawodników niż się spodziewaliśmy, brakowało krycia i źle to rozegraliśmy. Przy drugim golu piłka nie została przecięta po strzale z rzutu wolnego i wpadła do bramki - zakończył obrońca Kolejorza.