Kolejny krok Stalówki do utrzymania

Stal Stalowa Wola w zaległym spotkaniu w środę pokonała na własnym obiekcie walczącą o awans do I ligi drużynę Pelikana Łowicz.

Stal Stalowa Wola już na początku zawodów zdobyła gola, który okazał się decydujący. Zielono-czarni potem bronili dostępu do własnej bramki, ale Pelikan Łowicz miała zaledwie 2-3 dogodne sytuacje do wyrównania. - Straciliśmy szybko bramkę i nie byliśmy w stanie nic zrobić, gdyż rywale cofnęli się do obrony. Gdyby strzelili drugiego gola, to nie podnieślibyśmy się. Mieliśmy swoje okazje, ale brakowało szczęścia - powiedział golkiper Pelikana Mariusz Różalski.

Wygrana nad dotychczasowym liderem jest dla Stali bardzo ważna, bowiem przybliża zespół z Podkarpacia do upragnionego utrzymania. - Bardzo cenne trzy punkty zwłaszcza, że z wiceliderem. Cieszymy się z tego. Wierzymy nadal w siebie i myślę, że w sobotę z Siarką też pokażemy na co nas stać. Było sporo nerwów w końcówce, trochę nas Pelikan przycisnął - stwierdził z kolei bramkarz Stalówki Dawid Wołoszyn.

Pelikan w końcówce drugiej połowy praktycznie był bliski wyrównania. Zawodnicy już podnosili ręce w górę, ale jak się okazało piłka nie przekroczyła linii bramkowej. - Zostałem przelobowany, piłka odbija się od słupka. Piłka nie wpadła do bramki, bodajże Damian Juda ją wybił - kontynuuje Wołoszyn. - W poprzednim meczu z Radomiakiem ze trzy razy ręce w górę a przegraliśmy ze Stalą było podobnie i znów porażka. Drużyna, która gra o awans przynajmniej jedną bramkę powinna strzelić. Drugi mecz z rzędu bez gola. jedziemy teraz na Concordię Elbląg i nie wyobrażam sobie, żebyśmy zagrali tak jak ze Stalą - dodał opiekun Pelikana Grzegorz Wesołowski.

Goście z Łowicza największe zagrożenie stwarzali po dośrodkowaniach w pole karne, gdzie szczególnie w pierwszej połowie niepewnie grał bramkarz Stali. Ekipa z Podkarpacia po raz kolejny miała problem z wybijaniem piłek z własnej szesnastki. - Trochę ochłonęły nerwy, spokojnie podszedłem do gry. Gra na przedpolu to trudny element, szczególnie dla bramkarza. Uczy się go przez cały czas. Trzeba nad tym pracować. W takich sytuacjach jest kocioł, są nerwy i ciężko jest wybić piłkę - zakończył Dawid Wołoszyn.

Komentarze (0)