Ostatni zespół ligowej tabeli pokonał przy Konwiktorskiej Polonię Warszawa, a jedyną bramkę w meczu zdobył Kamil Wacławczyk. - Najważniejszą informację jest dla nas to, że zdobyliśmy dwa punkty - nie kryje szkoleniowiec bełchatowian, Kamil Kiereś. - To zwycięstwo jest tym bardziej istotne, że odnieśliśmy je na wyjeździe, a my na wyjazdach nie wygrywaliśmy już dawno. Udało nam się przełamać tą złą passę - uśmiecha się 39-letni szkoleniowiec.
Dla jego podopiecznych było to drugie zwycięstwo w tym roku. Do sukcesów odniesionych w meczach z Polonią oraz Śląskiem bełchatowianie dołożyli pięć remisów, dzięki czemu w tabeli obejmującej jedynie mecze wiosenne zajmują oni solidną dziewiątą lokatę. Całosezonowy dorobek wciąż jest jednak niezadowalający. - Na razie mamy na swoim koncie siedemnaście punktów i to nie jest dużo. W tym momencie nie chcę spekulować na temat naszych szans na pozostanie w tej lidze - podkreśla Kiereś.
GKS do czternastej Pogoni traci aż dziewięć oczek, pięć dzieli go z kolei od przedostatniego Podbeskidzia. - W każdym meczu chcemy grać o punkty. Zobaczymy, ile uda nam się ich ugrać. Pod koniec sezonu sytuacja wyklaruje się sama - dodaje.
Bełchatowianie pokonali na wyjeździe Polonię, choć w pierwszej połowie sobotniego starcia na właściwym poziomie grali tylko przez kilkanaście minut. - Mecz rozpoczęliśmy tak, jak zakładaliśmy, bo chcieliśmy przede wszystkim wejść w posiadanie piłki. W pierwszych minutach szło to zgodnie z planem, z pozostałych trzydziestu zadowolony już jednak nie jestem, bo prezentowaliśmy się podczas nich tak, jak w drugiej połowie spotkania z Podbeskidziem. Nie potrafiliśmy się utrzymać wysoko przy piłce, za szybko ją traciliśmy, musieliśmy dużo biegać i nasza gra nie była zorganizowana - wymienia trener GKS-u.
Po przerwie jego podopieczni spisali się zdecydowanie lepiej. - W szatni porozmawialiśmy i zmieniliśmy założenia. Postanowiliśmy skupić się całym zespołem w środkowej strefie, co przyniosło efekt. Muszę pochwalić mój zespół zwłaszcza za to, ze długo potrafiliśmy się utrzymywać przy piłce. Na pewno dla przebiegu meczu kluczowa była czerwona kartka, którą otrzymał Adam Pazio - podsumowuje Kiereś.