Obrońca Warty Poznań: Nie jesteśmy Realem, ani Barceloną

Warta Poznań w miniony weekend doznała porażki z Olimpią Grudziądz. Poznaniacy żałowali szczególnie pierwszej połowy w której zaprezentowali się słabo.

Dla Warty Poznań była to czwarta porażka z rzędu. Zieloni nie zdobyli wiosną ani jednego gola i mogą się cieszyć, że otrzymali walkowera za mecz z ŁKS-em Łódź, bo inaczej ich sytuacja w tabeli byłaby bardzo słaba. W sobotę trzy punkty z "Ogródka" wywiozła Olimpia Grudziądz. - Przespaliśmy pierwszą połowę i to mnie najbardziej boli. Powinniśmy wziąć większy ciężar gry na siebie. Wyglądaliśmy jakbyśmy byli przestraszeni. Nie wiem co nam plątało nogi - mówi Wojciech Wilczyński. - [i]Dopiero od momentu straty bramki zaczęliśmy sobie stwarzać groźne sytuacje. Za drugą połowę nie można mieć do nikogo pretensji. Graliśmy na pełnym zaangażowaniu i każdy ma brudne spodenki.

[/i]

Losy meczu mogłyby być inne, gdyby piłkarzom Warty nie brakowało zdecydowania pod bramką rywala. Było kilka sytuacji, w których próbowali rozgrywać piłkę zamiast oddać strzał.- Czasami można uderzyć i nawet liczyć na błąd bramkarza. Tego nam brakowało, bo mieliśmy kilka sytuacji, w których wystarczyło strzelić. My nie jesteśmy ani Realem, ani Barceloną, aby rozgrywać piłkę w polu karnym przeciwnika - dodaje.

Dwa tygodnie temu Wartę objął Krzysztof Pawlak i było już widać małe efekty jego pracy. Czy to był jednak zbyt krótki czas do odniesienia zwycięstwa? - Zawsze można sobie szukać usprawiedliwienia, że potrzeba czasu. Nowy trener wprowadził zmiany. Każdy zawodnik dostał czystą kartę i pracuje na treningach, aby wyjść na boisko. Na pewno więcej biegaliśmy i graliśmy ambitniej. Mamy nowe schematy i staramy się je wdrażać - zakończył Wilczyński.

Źródło artykułu: