Przy bramce na 1:0 dla Legii nie popisali się sędziowie, którzy nie dostrzegli, że Artur Jędrzejczyk dośrodkowywał zza boiska. - Co mogę powiedzieć? Mieliśmy sześciu sędziów. Kolejny raz, nie powiem, że zabiera nam się punkty, ale znacząco wpływa się na wynik spotkania. Podobnie jak z Podbeskidziem, tak samo teraz arbiter bramkowy stoi blisko sytuacji. Liniowy też powinien być na swoim miejscu. Skoro piłka opuściła plac gry, to powinni podjąć odpowiednią decyzję, a jednak podjęli błędną. Czasu nie wrócimy, stało się - powiedział na łamach Gazety Krakowskiej Kamil Kosowski, gracz Wisły.
Kosowski żałuje też tego, że krakowianie znów stracili dwie bramki w krótkim odstępie czasu. Na takie pomyłki Wisła nie może sobie pozwolić w środę, gdy podejmie Śląsk Wrocław w rewanżowym meczu półfinałowym Pucharu Polski. W pierwszym starciu wrocławianie wygrali 2:1.
Cała rozmowa w Gazecie Krakowskiej.