W Wielką Sobotę łodzianie, mimo dobrego początku, przegrali wyraźnie z Olimpią Grudziądz i są coraz bliżej spadku do drugiej ligi. ŁKS już po dziesięciu minutach mógł prowadzić 2:0, a ostatecznie do bramki rywala nie trafił ani razu i przegrał różnicą trzech goli. - Nie wiem z czego to wynika. Pierwsza połowa w naszym wykonaniu była naprawdę dobra, ale druga... Wszyscy widzieli, nie ma co komentować - rozkłada bezradnie ręce Bartosz Biel.
Pomocnik ŁKS sam powinien pokonać Michała Wróbla. Swoją okazję jednak zaprzepaścił. - Znalazłem się w dogodnej sytuacji, tylko że piłka pechowo skozłowała tuż przede mną i ledwo zdołałem ją sięgnąć. Nie trafiłem tak czysto jakbym chciał, dlatego nie padł gol. Ale zgodzę się, że to była dobra sytuacja, takie trzeba wykorzystywać - tłumaczy młody zawodnik.
Urodzony w Wałbrzychu piłkarz wierzy, że jego zespół w końcu się przełamie. - Na pewno nie będzie już gorzej. Z Wartą też mamy duże szanse i będziemy grać o zwycięstwo, tak jak w każdym meczu. W spotkaniu z Olimpią się nie udało, ale nie tracę nadziei - zaznacza Biel.
Wciąż jednak nie wiadomo czy zaplanowany na sobotę mecz w ogóle się odbędzie. W środę wyjaśni się bowiem, czy łodzianie będą mogli kontynuować grę w pierwszej lidze. Tego dnia Najwyższa Komisja Odwoławcza przy PZPN ma zająć się sprawą Łódzkiego Klubu Sportowego, któremu związkowy Wydział Dyscypliny zawiesił ligową licencję.