Jacek Zieliński dotrwa do wiosny?

Rzadko się zdarza, aby zespół na własnym boisku tracił cztery gole. Ruch w niedzielę przegrał z Lechem i zaczął drżeć o ligowy byt. Przewaga nad piętnastym Podbeskidziem zmniejszyła się do 6 punktów.

Trybuny niemal pełne, nadzieje na dobry wynik i... wielka klapa. Ruch Chorzów został wypunktowany na własnym stadionie przez Lecha Poznań. Kolejorz obnażył wszystkie niedoskonałości Niebieskich i pewnie zgarnął komplet punktów.

Nie dziwi więc, że po spotkaniu część piłkarzy gospodarzy szybko zeszła do szatni. Ci którzy zostali, sporo się nasłuchali od kibiców. Szczególnie Marcin Kikut, któremu fani wicemistrzów Polski mają za złe, że nie gra ambitnie oraz brak mu szybkości i dynamiki. - Mieliśmy kilka sytuacji bramkowych i nic nie zapowiadało, że tak się wszystko zakończy. Lech grał mądrze i przede wszystkim dojrzale. Wykorzystał nasze słabości. My aż tak klarownych okazji nie mieliśmy. Kilka groźnych strzałów było, ale nic poza tym. W końcówce dodatkowo opadliśmy z sił - stwierdził po spotkaniu były zawodnik Kolejorza.

W niedzielę w zespole z Cichej zadebiutowało kilku nowych graczy. Poprawny występ zaliczył obrońca Martin Konczkowski. Po przerwie na boisku pojawił się Robert Chwastek. Pomocnik starał się poderwać kolegów, pokazał, że posiada dobrą technikę, ale na twardych obrońców gości to nie wystarczyło. - Nie był to dla mnie łatwy debiut. Zasłużenie zeszliśmy z boiska pokonani. Nie zrealizowaliśmy założeń taktycznych. Na pewno nie jesteśmy tak słabi jak na to wskazuje wynik. Lech to zespół mocny piłkarsko i żeby im się przeciwstawić to trzeba grać na 120 procent swoich możliwości - stwierdził pochodzący z Chorzowa piłkarz.

Winnych porażki nie szukał ten, do którego po spotkaniu nikt nie mógł mieć pretensji, czyli bramkarz Michal Pesković. Słowak w kilku sytuacjach uratował Ruch przed wyższą porażką. - Wszyscy wygrywamy i wszyscy przegrywamy. Nie można tracić goli już na początku meczu. Do tego doszła bramka tuż przed przerwą. I to po stałym fragmencie gry - rozkładał ręce golkiper.

Pomimo sromotnej porażki Niebiescy z optymizmem patrzą w przyszłość. - Przed nami czternaście meczów, nie można się załamywać. Na pewno porażka boli. Nie takiej inauguracji się spodziewaliśmy. Nie możemy jednak dopuścić do siebie chwili słabości i zwątpienia - zakończył Marcin Kikut.

Już w środę Ruch w ćwierćfinale Pucharu Polski zagra w Lubinie z Zagłębiem. W sobotę na Cichą przyjedzie Widzew Łódź, a w kolejną Śląsk Wrocław. W Chorzowie wróble zaczynają ćwierkać, że te spotkania mogą zadecydować o przyszłości w Ruchu Jacka Zielińskiego. Pytanie czy obecny trener dotrwa do kalendarzowej wiosny na razie pozostaje bez odpowiedzi.

Komentarze (4)
avatar
templeton
25.02.2013
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Są świerzo po okresie przygotowawczym a Kikut mówi,że brakło im sił?To co oni robili zimą?Nie mogę słuchać takiego gadania... 
siber
25.02.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
avatar
jedyny_taki
25.02.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Jak Podbeskidzie wygra w Krakowie, to w Ruchu dopiero zrobi sie ciepło. Ale Zielinski narazie powinien zostać. Pierwszy mecz trafil sie z trudnym przeciwnikiem, dosyc mocno zmienionym skladem ( Czytaj całość
avatar
Grek Zorba
25.02.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
jak tak dalej pójdzie to może się szybciej z pracą pożegnać niż Kulawik czy też Smuda. Jest coś na rzeczy, bo wczoraj Dariusz Smagorowicz jakoś zbytnio rozmowny nie był i z tego co mówili to wy Czytaj całość