Paweł Patyra: W sobotę Kmita był lepszy od Górnika, jednak tylko zremisował. Liczyliście na więcej?
Paulius Paknys: Taka jest piłka. Mieliśmy momenty dobrej gry, ale nie strzeliliśmy bramki. Takie życie... Przyjechaliśmy po trzy punkty. Chcieliśmy wygrać i pokazać dobrą grę. Gra może i była dobra, ale zabrakło trzech punktów.
W I połowie Kmita zagrał lepiej, niż po przerwie. Skąd taka zmiana?
- Ciężko jest 90 minut zagrać na takim samym poziomie. Górnik to dobra drużyna i było nam ciężko. I połowa była bardzo dobra, a druga może nie aż tak dobra, ale rozegraliśmy fajny mecz. Szkoda, że skończyło się 0:0.
W ostatnich minutach ataki były tak zmasowane, że nawet ty zapędziłeś się pod bramkę rywali.
- No, tak (śmiech). W końcówce obie drużyny atakowały, bo zarówno Górnik, jak i my chcieliśmy wygrać.
Gdybyście byli bardziej skuteczni, to mecz mógłby być rozstrzygnięty już przed przerwą. W ostatniej minucie I połowy Paweł Szwajdych trafił w poprzeczkę.
- Oczywiście takie sytuacje musimy wykorzystywać, jeśli chcemy wygrywać. Nie zawsze wszystko wpada, czasami brakuje trochę szczęścia.
Niemal przez całe spotkanie Kmita dominował.
- Mamy dobrą drużynę, złożoną z zawodników grających technicznie, którzy lubią atakować. Rozmawialiśmy przed meczem i na takim fajnym stadionie chcieliśmy zagrać dobre spotkanie i wygrać, ale niestety się nie udało.
Szczególnie dobrze funkcjonują skrzydła.
- Zawsze tak jest, że gramy bokami. Mamy dobrych, szybkich pomocników. Gramy techniczną piłkę. Próbujemy nie wybijać piłki do przodu, ale opierać grę na krótkich podaniach.
Nie bije ci mocniej serce, kiedy niemal całą drużyna rusza do ataku i z tyłu zostajecie często tylko we trzech?
- Tak gramy i musimy ich asekurować. Czego się bać? "Boisz się wilka - nie idziesz do lasu", jak to mówią (śmiech). Ja i Rafał (Jędrszczyk - przyp. red.) gramy jako stoperzy i myślę, że dajemy sobie radę.
Mimo remisu z Górnikiem możesz chyba zaliczyć początek sezonu do udanych?
- Przegraliśmy jeden mecz z Płockiem, a ja sam nie strzeliłem karnego. Musimy też wygrywać, bo remisy na dłuższą metę niewiele nam dadzą. Myślę, że w tym roku jeszcze pokażemy coś ciekawego, bo mamy naprawdę fajną drużynę.
Nie strzeliliście już dwóch rzutów karnych, które mogły zmienić losy meczów. Ćwiczycie je podczas treningów, żeby przy najbliższej okazji już się nie pomylić?
- To jest nasz problem. No, cóż. Nie strzeliliśmy, trudno. Myślę, że ten kto teraz spróbuje, to już strzeli. Czasem ćwiczymy karne na treningach.
Już w środę zagracie z Odrą Opole u siebie. Będzie łatwiej, niż w Łęcznej?
- W tej lidze nie ma łatwych przeciwników. Odra przyjedzie i na pewno będzie walczyć. Sam zresztą dobrze wiesz, jak to jest. Nikt nie oddaje punktów za darmo. W każdym meczu trzeba je wywalczyć. Zagłębie Lubin zaczęło słabo. Właściwie tylko Widzew gra równo i dobrze - za tydzień gramy z nimi i zobaczymy, jak to będzie.
Jak czujesz się w Polsce? Nie chciałeś zmienić klubu w mijającym okienku transferowym?
- Dobrze, nie narzekam. Były propozycje z ekstraklasy, ale na razie jestem w Kmicie. Tutaj pracuję i na tym się skupiam. Nie ma co więcej gadać.