Nie dziwi, że po spotkaniu, w którym krakowianie byli słabszym zespołem od Niebieskich, Wiślacy cieszyli się z wygranej. - Ruch postawił nam trudne warunki. Na nas ciąży duża presja, a i kibice również nam nie pomagają. Cieszymy się, że w końcu wychodzimy z tego, co było złe - oceniał sytuację przy Reymonta Łukasz Burliga. Boczny obrońca w poprzednim sezonie bronił barw Niebieskich, ale Wisła nie zgodziła się na definitywny transfer i defensor wrócił pod Wawel. W ostatnich tygodniach Burliga leczył uraz i do składu wrócił na mecz z Niebieskimi. Wicemistrz Polski w barwach Ruchu zaliczył dobry występ i miał udział przy pierwszej bramce dla Białej Gwiazdy. - Tam największa zasługa była podającego Gargule Boguskiego - skromnie przyznał obrońca.
Po pierwszym golu dla Wisły kibice Ruchu przeżyli mały szok, gdy debiutujący przy Cichej spiker stwierdził, iż bramkę dla przyjezdnych zdobył Łukasz... Gurgała. To był jednak śmiech przez łzy. Po golu na 2:0 spiker już poprawnie podał nazwisko strzelca.
Przy tej bramce asystę zaliczył wprowadzony po przerwie Daniel Sikorski. Gdyby nie poprzedzająca gola akcja, gdzie napastnik założył "siatkę" Maciejowi Sadlokowi, to występ byłego gracza Górnika Zabrze i Polonii Warszawa przeszedłby bez większego echa. - Jechaliśmy tutaj z zamiarem wygrania. Wygraliśmy dwa mecze z rzędu, w ostatnich dwóch również mamy zamiar grać o pełną pulę - krótko skomentował spotkanie Sikorski, który wyraził opinię, że przełomowym meczem dla Wisły był ten sprzed tygodnia, wygrany 1:0 ze Śląskiem Wrocław.