Nie taki wynik meczu z Górnikiem Zabrze wyobrażali sobie piłkarze Korony Kielce. Podopieczni Leszka Ojrzyńskiego przez pierwsze pół godziny nielitościwie nacierali na zaskoczonego obrotem sprawy rywala, ale mimo kilku wybornych sytuacji strzeleckich nie zdołali ani razu zmusić Łukasza Skorupskiego do kapitulacji. Zemściło się to zresztą na nich w końcówce pierwszej połowy, kiedy stracili dwie bramki, które rozstrzygnęły o losach spotkania.
- Mieliśmy przygotowaną strategię na to spotkanie i przez pierwsze dwa kwadranse spotkania dobrze ją realizowaliśmy. Potem zaliczyliśmy nieco słabszy okres, co Górnik wykorzystał najlepiej jak mógł. W drugiej połowie wyszliśmy z nastawieniem na jak najszybsze zdobycie bramki kontaktowej, ale dobrze grający rywale nam to uniemożliwiali - przyznaje Paweł Sobolewski, pomocnik kieleckiej drużyny.
Złocisto-krwiści mogli pluć sobie w brodę z powodu fatalnej skuteczności i braku piłkarskiego farta. Tego drugiego zabrakło Grzegorzowi Lechowi, który kapitalnie przymierzył sprzed linii pola karnego, a piłka odbijając się od poprzeczki i słupka wróciła w pole, padając łupem obrońców Górnika. - Dopadła nas jakaś dziwna niemoc. Tak wielu sytuacji jak w tym meczu nie mieliśmy dawno. Niestety dawno też tak świetnych okazji nie marnowaliśmy - kręci głową z niedowierzaniem "Sobol".
Piątkowa potyczka przy Roosevelta była konfrontacją drużyn walczących, które na boisku preferują grę wysokim i agresywnym pressingiem. - Górnik to silna drużyna, ale grając z nami momentami gubił się i nie wiedział co zrobić z piłką. Był to bardzo ciekawy mecz. Oby takich meczów w tej lidze było więcej, bo rzadko zdarza się tak, ze oba zespoły wychodzą na boisko i grają ofensywną piłkę, idąc na wymianę ciosów, a tego przecież chcą kibice - przekonuje gracz drużyny ze Ściegiennego.
Przed najbliższą potyczką z Pogonią Szczecin piłkarze z Kielc zamierzają solidnie popracować nad wykańczaniem sytuacji podbramkowych. - Meczu w Zabrzu będziemy bardzo długo żałować, bo stworzyliśmy kilka świetnych sytuacji i w ofensywie wychodziło nam praktycznie wszystko, z wyjątkiem finalizacji akcji. Przegraliśmy na własne życzenie i to trzeba jasno powiedzieć - podkreśla piłkarz Korony.
- Będziemy w najbliższych dniach te celowniki nastawiać, żeby w meczu z Pogonią cieszyć się z bramek, a nie pluć sobie w brodę z powodu zmarnowanych sytuacji. Kwintesencją futbolu jest nie tylko ładna dla oka gra, ale także umiejętność udokumentowania swojej przewagi. Nam tego zabrakło, dlatego przegraliśmy
- puentuje zawodnik drużyny ze stolicy województwa świętokrzyskiego.