- Zdawaliśmy sobie sprawę, że mecze pucharowe rządzą się swoimi prawami. Gospodarze przystąpili do walki na euforii, jaką odczuwali po wyeliminowaniu GKS Katowice. Zaprezentowali agresywną grę i postawili nam twardy opór. Dzięki temu zaliczyliśmy solidne przetarcie przed ligą. Przez ostatni tydzień treningi były bardzo intensywne i myślę, że głównie dlatego potrafiliśmy tak dobrze zagrać w drugiej połowie. Wówczas narzuciliśmy przeciwnikowi swój styl. Martwi natomiast to, że zabrakło nam spokoju przed przerwą. Najważniejszy jest jednak awans - powiedział Michał Probierz.
Czy zdecydowane przyspieszenie Białej Gwiazdy w drugich 45 minutach było efektem męskiej rozmowy w szatni? - Wolałbym nie mówić co się działo w przerwie. To nie powinno wychodzić poza zespół. Moi podopieczni sami zdawali sobie sprawę, że nie do końca realizowali założenia taktyczne. Szybko zdobyta bramka ułatwiłaby nam zadanie, jednak najważniejsze, że ostatecznie udało się wygrać. Z dobrej strony pokazali się zmiennicy, a to pozytywny sygnał, wciąż przecież nie wyłoniliśmy podstawowej jedenastki na spotkania ligowe - dodał.
Czy porażka krakowian z III-ligowcem była w ogóle możliwa? - Red Bull Salzburg też nie spodziewał się, że może odpaść z pucharów po dwumeczu z ekipą z Luksemburga. Futbol jest tak nieprzewidywalny, że trzeba być gotowym na wszystko. Wychodząc na boisko, doskonale wiedzieliśmy, że nie mamy nic do zyskania. Mogliśmy tylko stracić, bo awans był naszym obowiązkiem - zakończył Probierz.