Drobiowa tradycja na stadionie Górnika Zabrze

Meczom rozgrywanym przez Górnika Zabrze na własnym stadionie od lat towarzyszy pewna specyficzna tradycja. Nie chodzi tutaj jednak tylko o bogatą tradycję sportową zabrzańskiego klubu, ale także tradycję... kulinarną. Wszystko za przyczyną Stanisława Sętkowskiego - najwierniejszego fana zabrzańskiej drużyny.

Od wielu lat jest na stadionie Górnika pewien człowiek, który staje się ikoną kibiców zabrzańskiego klubu. Jego charakterystyczny dzwonek rozbrzmiewa po każdej udanej akcji górniczej jedenastki, a najlepszy piłkarz meczu w barwach Górnika zjada dzięki niemu pyszny rosół na swojskim drobiu.

Stanisław Sętkowski, bo o nim mowa przed wielu laty wprowadził na stadion Górnika nową tradycję. Po meczu strzelec bramki lub najlepszy zawodnik gospodarzy otrzymuje od pana Stasia dorodnego indora, kaczkę czy koguta. - To już tradycja – mówi z uśmiechem najwierniejszy fan klubu z Zabrza. - Ale najważniejsze jest jedno - drób musi być żywy – oznajmia.

- Drób jest z mojego kurnika. Kupuję pisklęta i hoduję je najlepiej jak potrafię. Wychodzi mi to chyba dobrze, bo indyk jakiego w niedzielę po meczu z Ruchem otrzymał Piotr Madejski, ważył blisko 20,5 kilograma – dodaje Stanisław Sętkowski. Przez kibiców Górnika Zabrze jest nazywany Smoleniem ze względu na wielkie podobieństwo do popularnego satyryka.

Na pytanie czy drób, który daje piłkarzom zabija on sam, pan Stasiu się obrusza: -Nie mam do tego serca. Daję zawsze piłkarzom żywego koguta czy indora, a jak poproszą o zabicie, to oddaję go sąsiadowi. On go zabija, a sąsiadka patroszy i gotowego do przyrządzenia oddaje najlepszemu zawodnikowi - zdradza swe słabości kibic Górnika.

Najwierniejszy fan Górnika ze swoim podobieństwem do Bohdana Smolenia miał już wiele śmiesznych wydarzeń: - Kiedyś byliśmy z Tadkiem, kierowcą Górnika, odebrać Peruwiańczyka Rivasa z lotniska w Warszawie. Moje pojawienie się w porcie lotniczym wprowadziło duże ożywienie wśród zgromadzonych tam ludzi. Chcieli sobie ze mną robić zdjęcia - wspomina Sętkowski.

Sympatyczny kibic 14-krotnych mistrzów Polski jest oddany swojemu klubowi całym sercem. Kiedyś w klubowej koszulce i czapeczce Górnika zapędził się na stadion... Piasta Gliwice! - Nie było miło. Podeszło do mnie kilku kibiców w barwach Piasta i wrzucili mi czapkę do śmietnika, ale nie dałem się. Przywaliłem jednemu i drugiemu z pięści, a po chwili skuła ich policja, ale najpierw wyjęli mi czapkę z kosza i grzecznie przeprosili - ze śmiechem opowiada "Smoleń".

Jakie ma plany na najbliższą przyszłość? - Pytanie jest banalne. Już za trzy tygodnie mecz z Legią przy Roosevelta. Muszę przygotować kolejną sztukę na nagrodę dla piłkarza. Tym razem będzie to kogut - zakończył najpopularniejszy w Zabrzu hodowca drobiu.

Komentarze (0)