Portowcy zaliczyli falstart na początku pierwszoligowej wiosny. W trzech kolejkach wygrali zaledwie raz, dwukrotnie schodzili z boiska w roli przegranych. Problemem Pogoni są nie tylko wyniki, lecz także przeciętny styl gry. Pochwały po ostatnich występach zebrali nieliczni piłkarze. Wśród opinii niełatwo znaleźć ciepłe słowa pod adresem któregoś z napastników.
Po zimowych przygotowaniach miejsce w jedenastce obronił Donald Djousse, lecz przeciw Piastowi oraz Sandecji nie pokazał atutów, którymi imponował jesienią.
Również dlatego w spotkaniu z Termalicą jego miejsce zajął Vuk Sotirović. Zagrał poprawnie, lecz równie nieskutecznie. Pozbawiony wsparcia ze strony pomocników Serb potrafił znaleźć się w sytuacjach strzeleckich, lecz następnie pudłował lub przegrywał pojedynki z bramkarzem niecieczan - Sebastianem Nowakiem.
Trzecim napastnikiem, który pokazał się wiosną w Pogoni, był wychowanek klubu Łukasz Zwoliński. - Nie jestem zadowolony z mojego debiutu w I lidze. Oczywiście cieszę się z wejścia na boisko, ale nic poza tym - ocenił po meczu z Sandecją młody zawodnik, który podobnie jak Djousse i Sotirović wciąż czeka na pierwszego w tym roku gola.
- Tamten występ Łukasza był spowodowany przede wszystkim grą w osłabieniu. Potrzebowałem z przodu piłkarza, który będzie biegał i starał się wysoko przerwać akcje Sandecji odbiorami - komentował po kilku dniach trener Marcin Sasal, który przed meczem z Termalicą odesłał Zwolińskiego z meczowej osiemnastki na trybuny.
- Decyzja nie była podyktowana tym, że zagrał słabo. Analizowaliśmy przeciwnika i musieliśmy tak ułożyć kadrę, aby mieć możliwość zmian. Branie na mecz trzech napastników powoduje, że jeden z nich jest praktycznie na wycieczce - tłumaczył szkoleniowiec, który mimo częstej bezproduktywności zespołu w poczynaniach ofensywnych, nie zamierza stawiać na dwóch napastników.
- Zmiana systemu nic by nie dała. Nigdy nie graliśmy na dwóch napastników w sparingach. Mamy atakować większą liczbą piłkarzy, a nie wystawiać kolejnych w napadzie. Wstawienie do składu nawet pięciu nie daje przewagi w przodzie. Takich zmian nie będziemy dokonywać. Możemy natomiast przesunąć Ediego albo Akahoshiego do przodu i spowodować w ten sposób jakieś rozegranie - wyjaśnił szkoleniowiec.
W środku tygodnia dość nieoczekiwanie do walki o powrót na pierwszoligowe boiska powrócił Radosław Wiśniewski. Zesłany zimą do rezerw napastnik rozpoczął treningi z zespołem trenera Sasala.
Ten ostatni przed sobotnim meczem z Olimpią Elbląg zapowiedział kolejne przetasowania w składzie.