- W głupi sposób zremisowaliśmy to spotkanie, bo w ostatniej minucie doliczonego czasu gry, pozwoliliśmy sobie wbić bramkę na 2:2 - powiedział po ostatnim gwizdku sędziego Łukasz Madej, zawodnik Śląska Wrocław. - Jakiś błąd zaważył na tym, że nie wygraliśmy. Prowadziliśmy 2:1, ale popełniliśmy błąd taktyczny, który skończył się tym, że zremisowaliśmy. Szkoda - dodał.
Wychowanek Łódzkiego Klubu Sportowego pojawił się na murawie w drugiej połowie, kiedy to zmienił Piotra Ćwielonga. Kibice Widzewa przywitali go gwizdami, a także kierowali w jego kierunku obraźliwe słowa. - Fajnie! Mi się to podoba (uśmiech) - skomentował zachowane kibiców Madej. Zawodnikowi dostało się się szczególnie po strzeleniu bramki, kiedy to przebiegł wzdłuż sektora najbardziej zagorzałych sympatyków Widzewa. - A nie mogę przebiec? - skwitował piłkarz.
Gra Śląska ożywiła się, kiedy do gry wkroczył właśnie Madej, dzięki któremu goście przeprowadzili kilka groźnych akcji. Czy zawodnik nie żałuję tego, że nie zagrał od początku spotkania? - To już nie pytanie do mnie. Czy żałuję? Wiadomo, zawszę chcę grać w pierwszym składzie i widać, że ta drużyna, jak jest na boisku, to dobrze funkcjonuje. Ale trener ma inne zdanie, to trzeba jego pytać o to, dlaczego nie gram - kończy.