Janusz Gol do Legii Warszawa trafił z PGE GKS-u Bełchatów. Co ciekawe, piłkarz pochodzi ze Świdnicy, skąd do Wrocławia jest około 50 kilometrów. Gol, podobnie jak i Arkadiusz Piech - też pochodzący z tego miasta, w Śląsku nigdy jednak nie grał. W niedzielę specjalista od niezwykle ważnych goli już po 13. minutach załatwił Legii zwycięstwo nad wicemistrzami Polski. - Takie jest życie. Gram teraz dla Legii. To jest moja praca. Muszę teraz grać jak najlepiej dla zespołu z Warszawy i strzelać bramki. Tak się potoczyło, że trafiłem do Bełchatowa, a potem do Legii. Takie życie - mówił piłkarz.
- Żal mi Janka Gola, bo nie wiem czy on na zakupy to będzie tak sobie swobodnie przyjeżdżał do Wrocławia - żartował po meczu z WKS-em Michał Żewłakow. - Cieszę się, że Janek odzyskał skuteczność. Raz, że to pomoże jemu, ale także i drużynie - dodał były reprezentant Polski. - Często już we Wrocławiu nie bywam, ale jak będę to myślę, że nic mi się nie stanie - odpowiedział Gol.
Wrocławski Śląsk w tym roku cierpi, że w swoim składzie nie ma ludzi z regionu. Niedawno trzy punkty drużynie Oresta Lenczyka odebrał Piech, teraz dwukrotnie na listę strzelców wpisał się właśnie Gol. - No tak, na to wychodzi, że bramki strzelą ludzie ze Świdnicy. Na pewno to cieszy. Mam nadzieję, że tych bramek świdniczan będzie jeszcze więcej w lidze - wyjaśniał zawodnik.
Jego nazwisko zobowiązuje. Kibice Legii pokochali go natomiast za bramkę w Moskwie ze Spartakiem. Jego trafienie zapewniło Legii awans do Ligi Europejskiej.
Jeżeli już ten pomocnik strzela bramkę to ma ona niezwykle ważny wymiar gatunkowy. Do siatki trafił też w pierwszym spotkaniu ze Sportingiem Lizbona. - Cieszą na pewno te kolejne gole. Mam nadzieję, że będzie ich jeszcze więcej - skromnie odpowiadał piłkarz. - Gra jednak cała drużyna. Tak samo było w Moskwie. Na pewno mnie to cieszy, że te bramki padają w takich sytuacjach, a nie innych - dodał.
Drużyna Macieja Skorży zwycięstwo we Wrocławiu może w pewnym sensie zawdzięczać właśnie byłemu piłkarzowi zespołu z Bełchatowa. Najpierw w 35. sekundzie spotkania wykorzystał on fatalne zachowanie Dariusza Pietrasiaka. - Jeden z piłkarzy Śląska popełnił błąd. Mi akurat udało się dostać do tej piłki, która leciała w moją stronę. Wyszedłem sam na sam i nie pozostało nic innego, jak umieścić futbolówkę w bramce - wyjaśniał zawodnik. W 13. minucie po raz drugi wpisał on się na listę strzelców. - Co do drugiego gola to dosyć fajnie udało nam się to rozegrać. Znalazłem się w odpowiednim momencie i udało mi się umieścić piłkę w siatce, co jak myślę, dało nam więcej swobody w dalszej fazie spotkania - opisywał piłkarz.
- Jak wiadomo, tak często do siatki nie trafiam. W meczu ze Śląskiem udało mi się to zrobić dwukrotnie. Miejmy nadzieję, że jeszcze to powtórzę - podkreślał.
Nikt nie przypuszczał, że Legia tak wysoko pokona zespół Śląska. W końcu to wrocławianie są liderem tabeli, a Legioniści mieli za sobą potyczkę w Lizbonie. - Cieszy to, że potrafiliśmy po przegranym meczu i odpadnięciu z Ligi Europejskiej podnieść się z kolan i zdobyć cenne punkty. Mam nadzieję, że to zwycięstwo ze Śląskiem nas poniesie. Za nami już Liga Europejska. Trudne spotkania na tym szczeblu już za nami. Zostaje liga i Puchar Polski. W Ekstraklasie walczymy o mistrzowski tytuł. Mieliśmy czwartkowy mecz w nogach, więc powinno być ciężej, ale szybko strzelone bramki ułożyły ten mecz - zaznaczył zawodnik. - Mamy jeszcze Puchar Polski, ale myślę, że liga jest najważniejsza. W dalszym ciągu gonimy Śląsk. Patrząc przez pryzmat wyniku można mówić, że było łatwo, ale tak nie było. Mieliśmy mało czasu na regenerację, ale jak widać poradziliśmy sobie z tym. Odrobiliśmy stratę do Śląska i walczymy dalej - dodał.
Śląsk drużynie ze stolicy zbytnio nie zagroził, chociaż... - Byli groźni przede wszystkim po stałych fragmentach. Wtedy dużo zagrożenia stwarzali, ale uniknęliśmy straty bramki. Starzeliśmy swoje gole i punkty pojechały do Warszawy - wspomina Janusz Gol.
Przeciwko wicemistrzom Polski w drużynie Legii zadebiutował Nacho Novo. W wyjściowym składzie znalazło się także miejsce dla Michała Kucharczyka i Inakiego Astiza. - Chłopaki bardzo dobrze się spisali. Tylko się cieszyć, że jeżeli wchodzi nowy zawodnik do zespołu, to staje na wysokości zadania. Dla Nacho Novo był to pierwszy mecz. Myślę, że zagrał dobre spotkanie. Miał okazję do strzelenia bramki. Szkoda, że mu się nie udało. Na pewno by mu to jeszcze pomogło. Myślę, jednak, że z czasem będzie strzelał. Nacho jest bardzo doświadczonym zawodnikiem. Myślę, że nam bardzo pomoże - komentował Legionista.
Po meczu we Wrocławiu, już w cywilnym stroju, Gol nie wrócił z kolegami do Warszawy. - Blisko mam do domu. Jadę odwiedzić rodzinę. Do środy mam wolne. W poniedziałek będę musiał sam sobie jakieś rozbieganie zrobić. Potem będziemy dalej pracować - wyjaśniał piłkarz, który jak sam przyznaje nie przypomina sobie, kiedy strzelił dwie bramki w meczu, ani czy udało mu się pokonać bramkarza rywala szybciej niż w 35 sekundzie meczu.
Tym razem koledzy w szatni nie odśpiewali mu słynnej już piosenki kibiców Legii. - Było spokojnie całe szczęście. Jak można to można, ale jeżeli robi się to zbyt często, to jest to zbyt uciążliwe - mówił z uśmiechem na ustach.
My jednak przypomnimy, jak kibicuje Legii cenią swojego zawodnika:
Czy po takim meczu, jak ten we Wrocławiu, Janusz Gol trafi do reprezentacji Polski? Spotkanie z trybun Stadionu Miejskiego obserwował Franciszek Smuda. - Zagrałem najlepiej, jak potrafiłem. Zrobiłem co do mnie należało. Trener Smuda ma swój pomysł na reprezentację. Jeżeli nie da mi już szansy to trudno. Ja robię wszystko, żeby zagrać zagrać jak najlepiej, a trener ocenia i wyciąga wnioski, czy ktoś mu jest potrzebny, czy nie - podsumował piłkarz. W meczu z Portugalią go zabraknie. Ale kto wie jak dalej potoczą się jego losy?