Osoby te bez możliwości wytłumaczenia się przewieziono do aresztu. Po sprawdzeniu voucherów okazało się, że były one oryginalne, a co za tym idzie, tłumaczenia kibiców Wisły były prawdziwe - czytamy w oficjalnym komunikacie krakowskiego klubu.
Reakcja służb porządkowych wobec fanów Białej Gwiazdy była nie była więc w żaden sposób uzasadniona, a skierowanie do aresztu kibiców Wisły na podstawie nieprawdziwych zarzutów trzeba nazwać skandalem. Było to najgorsze, chociaż nie jedyne, potraktowanie kibiców Wisły poniżej wszelkiej krytyki.
Władze Twente przyznały się do błędu w sprawie. Krakowski klub całe zajście bezpośrednio po meczu zgłosił do przedstawicieli UEFA i zostało ono opisane w raporcie delegata. Klub zgłosił też skargę do polskiej ambasady w Holandii i na policji.
***
Więcej szczegółów podaje nieoficjalny serwis internetowy Białej Gwiazdy www.wislakrakow.com:
Najpierw zakazano wniesienia flag na kijach, następnie nie zezwolono na używanie wniesionych już bębnów. Skandalicznego zachowania dopuścili się holenderscy "stróże porządku" także po meczu. W trakcie gdy wiślacy oglądali mecz z trybun stadionu De Grolsch Veste policjanci postanowili... przeglądnąć ich bagaże. Podkreślmy: rewizji dokonano bez obecności właścicieli pozostawionych przedmiotów. Bagaże pozostawiono rozgrzebane, porozrzucane, a nawet uszkodzone - potłuczono butelki z piwem, często bezpośrednio w bagażach, zastaliśmy potłuczone kubki, pouszkadzane zamki w torbach.
Kolejna godna krytyki sytuacja miała miejsce już po opuszczeniu trybun przez kibiców, którzy udali się do autokarów. Od szefa polskiej policji otrzymaliśmy informację, że zaaresztowany kolega z naszego autokaru, podobnie jak i kilka innych osób, został wypuszczony, już jedzie i mamy na niego zaczekać. Po kilku minutach pojawiły się naciski od holenderskiej policji, abyśmy natychmiast opuścili teren. Wprowadzano nas w błąd, twierdząc, że ci, którzy nie zostali zwolnieni wcześniej i nie pojawili się na trybunie w trakcie meczu, zostali zatrzymani na noc i że sprawą dalej zajmuje się już ambasada. Nikogo nie interesowało to, że chcielibyśmy przekazać koledze dokumenty czy telefon. Nie mogliśmy również doprosić się o ustalenie danych osobowych osób rzekomo zatrzymanych na noc oraz potwierdzenie, że właśnie nasz kolega jest w tym gronie (nawet wysłannik polskiej policji nie mógł zostać wtajemniczony). Dezinformacja była wszechobecna.
Ostatecznie skierowano na nas oddział białych kasków, które zagoniły nas do autokaru, a kierowcy pod naciskiem gróźb zostali zmuszeni do opuszczenia stadionowego placu. Ledwo wyjechaliśmy za bramy stadionu, podjechał radiowóz, z którego wysiadł kolega. Dokładnie ten sam, który, wedle zapewnień, miał zostać zatrzymany na całą noc. Dobrze, że dyskutowaliśmy z policją i przeciągaliśmy odjazd, bo okazałoby się, że kolejna przypadkowo zatrzymana osoba nie ma jak wrócić do Polski...