Choć Ruch Chorzów od 34. minuty prowadził z Podbeskidziem w Bielsku-Białej i nic nie zapowiadało zmiany tego rezultatu, to jednak w przerwie emocje wzięły górę wśród chorzowskich zawodników. Tuż po gwizdku Roberta Małka kończącym pierwszą część meczu bramkarz Ruchu Matko Perdijić miał sporo pretensji do swojego kolegi z drużyny, Rafała Grodzickiego. Golkiper podbiegł do Grodzickiego, nakrzyczał na niego i popchnął go. Obrońca chorzowian nie pozostał dłużny i również skoczył do gardła Perdijicia. O mało nie doszło do rękoczynów, a kibice na trybunach z niedowierzaniem spoglądali na całą sytuację. Piłkarzy musieli rozdzielać koledzy z drużyny.
- Troszkę tam zaiskrzyło, ale wszystko jest w porządku. Było to tylko boiskowe nieporozumienie, które od razu w szatni sobie wyjaśniliśmy - tłumaczył całą sytuację portalowi SportoweFakty.pl Perdijić. Golkiper miał pretensje do Grodzickiego, że ten przepuścił piłkę, która w konsekwencji zaskoczyła bramkarza Ruchu. Przypadkowej sytuacji nie wykorzystali jednak napastnicy Podbeskidzia.
Również Grodzicki wytłumaczył, iż było to tylko nieporozumienie związane z przebiegiem akcji, a obaj panowie w szatni doszli do porozumienia. - To była męska wymiana zdań. To się nie powinno objawić w ten sposób - mówił z kolei Waldemar Fornalik, trener Ruchu.