Dramat ambitnego wychowanka KSZO

Przed spotkaniem z ŁKS Łódź, pomocnik ostrowieckiego KSZO zapowiadał walkę o punkty, mające zapewnić I-ligowy byt. Ambitną postawę w meczu okupił jednak groźnym urazem i z podejrzeniem silnego wstrząśnienia mózgu wprost z murawy odwieziony został karetką do szpitala.

- Na razie koncentruję się na dwóch ostatnich meczach. Jeśli trener zdecyduje się mnie wystawić, to zrobię wszystko, aby pomóc KSZO w utrzymaniu się w I lidze. Na pewno nie odpuścimy łodzianom. Mogą się szykować na trudny mecz, w którym żaden z nas nie odstawi nogi - zapowiadał przed meczem z ŁKS Łódź filigranowy pomocnik KSZO Mateusz Mąka.

Grający o ligowy byt ostrowczanie zaczęli ostrożnie, jednak jeśli już zdarzała się okazja, starali się ją za wszelką cenę wykorzystać. Tak też było w 17. minucie meczu. W polu karnym łodzian doszło do groźnego starcia. Z prawej strony boiska piłkę dośrodkował Janusz Wolański. Na 11 metrze do futbolówki wyskoczył wychowanek ostrowieckiego klubu Mateusz Mąka i w powietrznym pojedynku zderzył się z interweniującym Arturem Gieragą. Obaj zawodnicy upadli na ziemię, jednak sytuacja filigranowego pomocnika pomarańczowo-czarnych stała się dramatyczna. Piłkarz upadł bezwładnie na ziemię, a jego twarz momentalnie zalała się krwią. Przytomnością umysłu wykazał się Vahan Gevorgyan, który ułożył koledze głowę na bok zapobiegając zakrztuszeniu i ułatwiając oddychanie.

- Sytuacja nie wyglądała najlepiej. Na skroni Mateusza widać było spore rozcięcie, z którego lała się krew. Chłopak tracił przytomność, dlatego szybko zaczęliśmy wzywać na boisko pogotowie, gdyż zdawaliśmy sobie sprawę, że nie obejdzie się bez wizyty w szpitalu - relacjonował będący blisko zajścia Jakub Cieciura.

Piłkarz został odwieziony do szpitala gdzie pozostanie na obserwacji. Z pewnością jednak nie wystąpi w ostatnim meczu obecnego sezonu z Sandecją w Nowym Sączu.

- Artur Gieraga czysto wybił piłkę głową. Zawodnik KSZO niepotrzebnie próbował tę piłkę zaatakować, gdyż nie miał szans, no ale taka jest piłka. Czasami takie rzeczy się zdarzają. Widać było ogromną determinację u piłkarza KSZO, który bardzo chciał dojść do piłki, czasami trzeba jednak odpuścić - opowiadał o zdarzeniu kapitan łodzian, Marcin Adamski.

Źródło artykułu: