Radosław Cierzniak: Nie podniecamy się przed końcem rundy

Do zaskakującej zmiany w bramce Korony doszło tuż przed pierwszym gwizdkiem sędziego w meczu z Górnikiem. Choć w protokole przedmeczowym widniało nazwisko Zbigniewa Małkowskiego, ostatecznie między słupkami kieleckiej bramki stanął Radosław Cierzaniak.

Spotkanie z Górnikiem nie należało do najszczęśliwszych starć Korony w tym sezonie. - Nasz pech zaczął się już na rozgrzewce - skarżył się po końcowym gwizdku sędziego Marcin Sasal. Zresztą trudno się szkoleniowcowi kieleckiej drużyny zdziwić. Choć planowo w wyjściowej jedenastce Korony na mecz z beniaminkiem miał wybiec Zbigniew Małkowski w trybie awaryjnym między słupkami stanął Radosław Cierzniak.

Pierwszy golkiper dotychczasowego wicelidera tabeli podczas przedmeczowej rozgrzewki doznał bowiem kontuzji mięśnia dwugłowego, która wyłączyła go z gry w tym spotkaniu. - Nie była to przewidziana zmiana, ale po to jest rezerwowy bramkarz, żeby wchodził i pomagał zespołowi. Do bramki wskoczyłem w ostatnim momencie i na dobrą metę nie miałem czasu nawet się porządnie rozgrzać - mówił na gorąco drugi golkiper Korony.

Mimo usilnych starań Cierzniak swojego występu nie mógł zaliczyć od udanych. Złocisto-krwiści wyjechali z Zabrza bez punktów, a on sam miał znaczny udział przy pierwszej bramce dla Górnika. - Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Przegraliśmy mecz i musimy z pokorą wrócić do Kielc. Nie uważam, żeby była to dla nas wstydliwa porażka, bo Górnik to nie chłopcy do bicia, a przy obecnej wyrównanej lidze każdy może wygrać z każdym. Niemniej jestem rozczarowany, bo liczyliśmy, że uda nam się z trudnego terenu wywieźć komplet punktów - przyznał 27-letni bramkarz kielczan.

Po porażce z Górnikiem kielczanie co prawda stracili miejsce na podium, ale i tak dobiegającą końca rundę jesienną mogą zaliczyć do udanych. - Nasza postawa w tym sezonie mogła być dla wielu zaskoczeniem, aczkolwiek już w rundzie wiosennej minionego sezonu pokazaliśmy, że jesteśmy silną drużyną. Czujemy tę siłę, a naszą główną siłą jest to, że tworzymy na boisku kolektyw, który tworzył się już od dłuższego czasu. W tej rundzie są widoczne tego efekty - przekonuje gracz kieleckiej drużyny.

- Do końca rundy jesiennej zostały dwa mecze i przed tym nie ma się co podniecać. Na oceny naszej postawy przyjdzie czas po 6 grudnia, kiedy runda dobiegnie kresu. Przed nami bardzo ciężkie starcia z Lechem i Zagłębiem Lubin i musimy się skupić na tym, by te mecze wygrać. Tylko sześć punktów zdobytych na koniec rundy będzie dla nas powodem do satysfakcji - zapowiada bramkarz drużyny z Kielce Arena.

Źródło artykułu: