Budowę chcemy rozpocząć na wiosnę - II część rozmowy z prezydent miasta Zabrze, Małgorzatą Mańką-Szulik

W II części rozmowy z portalem SportoweFakty.pl prezydent Zabrza, Małgorzata Mańka-Szulik opowiada m.in. o tym jak ważną inwestycją dla Zabrza jest budowa nowego stadionu, wpływie na postęp prac zbliżających się wielkimi krokami wyborów samorządowych, a także zdradza przybliżony termin, w którym na stadion przy Roosevelta wjadą buldożery.

Marcin Ziach: W tym sezonie Górnik będzie mógł grać w Zabrzu tylko dzięki pisemnemu zapewnieniu miasta, że modernizacja stadionu ruszy.

Małgorzata Mańka-Szulik: Jeśli tak się stało, to myślę, że mamy, czego sobie pogratulować. Pokazaliśmy, że potrafimy dążyć razem do wspólnego celu, dzięki czemu i miasto i Górnik grają dalej w jednej drużynie, a do Zabrza po roku wróci ekstraklasa.

W przyszłym roku może już o to nie być tak łatwo. Regulamin jest nieubłagany i bez 10 tysięcy zadaszonych miejsc na stadionie Górnik licencji na grę w ekstraklasie nie dostanie.

- Panie redaktorze, ja jestem przekonana, że będzie. Nie piszmy czarnych scenariuszy, bo pokazaliśmy już nieraz, że potrafimy sukcesywnie współpracować. Zabrze jest na szóstym miejscu w kraju pod względem efektywności realizowanych inwestycji za sprawą środków pozyskanych z Unii Europejskiej. Przez cały czas szukamy jak najlepszych rozwiązań i oszczędności żeby móc stadion Górnika wybudować jak najwyższej klasy. Patrząc na zespół ekspertów, który ten projekt pilotuje jestem optymistką i z dnia na dzień coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że stadion powstanie.

Naprawdę wierzy pani w to, że w rok uda się wybudować zadaszenie nad 10 tysiącami miejsc, podczas gdy nawet projekt wykonawczy nie jest jeszcze gotowy?

- Doświadczenie pokazało mi już nie raz, że najwięcej czasu przy dużych inwestycjach zabiera przygotowanie rzetelnej i dokładnej dokumentacji projektowej, a roboty idą zdecydowanie szybciej. Przecież my przez ostatnie półtora roku przekopaliśmy połowę miasta, położyliśmy rury, zakopaliśmy i nałożyliśmy nową nawierzchnię. Jeżeli udało nam się zrealizować ten wielki projekt w tak krótkim czasie, dlaczego miałoby się to nam nie udać powtórzyć z budową nowego stadionu? Jestem przekonana, że nam się to uda. Recepta na sukces jest jedna: nie możemy sobie przeszkadzać, tylko skupić się na współpracy.

Zbliżająca się wielkimi krokami kampania wyborcza tworzeniu więzi współpracy raczej służyć nie będzie.

- Ja nie pracuję dla kampanii. Przez ostatnie cztery lata oddawałam całe serce swojej pracy. Nigdy nie patrzyłam i nie mogę patrzyć na budowę stadionu przez pryzmat kampanii wyborczej, bo gdyby tak się działo to mniej więcej od dwóch lat, kiedy jestem krytykowana za drążenie tego tematu powinnam go zostawić żeby nie narazić się opozycji. Ja chcę wierzyć, że opozycja z całą troską odnosi się do największych problemów miasta i nic nie robi w złej intencji. Musimy skupić się na tym co mamy do roboty, a nie myśleć o wyborach.

Niemniej jednak kilkanaście tysięcy kibiców to poważny elektorat.

- Jestem jednym z nich i dobrze wiem, co oni czują i co myślą wchodząc na obecny obiekt. Ja sama czuję się wtedy mniej prezydentem, a bardziej kibicem. Dlatego też mogę obiecać, że będę wytrwale wszystkich sceptyków przekonywać, że stadion Górnika Zabrze to rzecz ważna i że mając taki klub w mieście nie można go zaniedbywać.

Czytając klubowe forum nie da się nie ulec wrażeniu, że fani pod tym względem stoją za panią murem.

- Jeśli tak, to dla mnie to dodatkowe źródło motywacji do realizacji tego projektu. Zawsze powtarzałam i będę powtarzać, ze największym potencjałem każdego miasta są ludzie. Górnik ma kibiców nie tylko w Zabrzu, ale także na całym Śląsku, kraju, Europie, a nawet świecie, bo ostatnio spotkałam się z ludźmi z Kanady, którzy rozliczali mnie za kolejne etapy rozbudowy stadionu. Mając tak duże poparcie dla tego projektu znacznie łatwiej będzie mi rozmawiać z radnymi, bo wszyscy mają świadomość, że zawodnicy w klubie się zmieniają. Odchodzą też trenerzy czy członkowie zarządu, ale wierne serce kibica zostaje z klubem na dobre i złe.

Biorąc pod uwagę fakt, że mimo wszystko zmiana władz lokalnych jest możliwa nie boi się pani, że ten dobrze zapoczątkowany projekt znów przyhamuje?

- Wszystko jest w rękach zabrzan i to mieszkańcy miasta zadecydują czy chcą żeby miasto nadal szło tą drogą czy zmieniło kierunek. Ja wierzę, że wybiorą tę drogę, którą szliśmy przez ostatnie cztery lata. Kilka projektów mamy już rozpoczętych, w trakcie realizacji. W samorządzie nie ma miejsca na politykę. Tutaj jest potrzebny gospodarz, który zakasa rękawy i będzie realizował działania, jakich mieszkańcy od niego oczekują. Jeżeli zabrzanie wybiorą inaczej - to już nie do mnie to pytanie.

Planuje pani jakąś debatę z kontrkandydatami na temat budowy nowego obiektu przy Roosevelta?

- Moim zdaniem nie ma już nad czym debatować. Od 2007 roku wszystkie karty są na stole i tak naprawdę zamiast toczyć dyskusje trzeba się wziąć za realizację projektu. Wszystkie konieczne wybory zostały już wykonane. Mamy projekt stadionu. Jeśli mam być szczera, jako gospodarz wolałabym żeby wygrała koncepcja tańsza, ale uwierzyłam, że to co wybrali fachowcy jest po prostu lepsze. Nie ma nad czym się rozpływać. Stadion trzeba budować, a budowę trzeba zacząć natychmiast za sprawą wszelkich możliwych źródeł finansowania.

Kiedy zatem można spodziewać się, że na stadion wjadą buldożery?

- Jeżeli spełni się optymistyczny wariant i na jesieni rada miejska przyjmie projekt budowy stadionu zrobimy wszystko żeby w zimowych miesiącach przeprowadzić przetarg na wykonawcę projektu i na wiosnę rozpocząć budowę. Myślę, że większość z nas będzie mogła patrzeć na to z zachwytem, bo planuję zamontować na stadionie monitoring, tak, aby każdy kibic mógł w każdej chwili w internecie śledzić jak posuwa się budowa stadionu ich marzeń i przy okazji kontrolować robotników żeby nie było niepotrzebnych przestojów (śmiech).

Obecny stadion jest raczej obiektem drwin kibiców niż powodem do dumy. A wszystko to za sprawą niewymiarowych bramofurtów.

- Ja mam to szczęście, że moja sylwetka mieści się w gabarytach bramofurty. Widać kibice Górnika muszą trochę bardziej dbać o swoją sylwetkę niż ja. Znaleźliśmy już jednak i dla tych lepiej zbudowanych rozwiązanie. Zawsze mogą wchodzić bokiem, a na nowym stadionie z wejściami nie będzie już najmniejszych problemów (śmiech).

Mierzyła się już pani do nowych wejść?

- Muszę przyznać, że jeszcze nie miałam okazji, bo przez ostatnie tygodnie usilnie pracujemy nad kompletowaniem dokumentacji, ale rzeczywiście żarty o bramofurtach i problemach naszych kibiców do mnie dotarły. Ja ze swojej strony mogę mieć tylko nadzieję, że zmieszczę się i wejdę na stadion, bo gdybym musiała mecze Górnika oglądać w domu przed telewizorem to byłabym niepocieszona. Na stadionie panuje magia i to przez te lata pokochałam.

Komentarze (0)